- W wygranym 4:0 meczu z Izraelem byliście skuteczni i efektowni. To było wreszcie zwycięstwo odniesione w dobrym stylu.
- Tak, w dobrym stylu. Zdajemy sobie sprawę, że nasz potencjał jest na pewno duży. Wydaje mi się, że zagraliśmy prościej niż w poprzednich spotkaniach. Mam na myśli to, że powróciły znowu schematy i automatyzmy, które wcześniej wyrobiliśmy. Wrócił fundament, który wcześniej nie był do końca odbudowany. Dziś chyba zaczęliśmy od fundamentów i było nam łatwiej grać. Gdy czasami zaczynasz grać od pierwszego czy drugiego piętra, to tych fundamentów brakuje. Wróciliśmy do naszych fundamentów i do tego, aby nie kombinować, nie szukać gry, która czasami nam nie pasuje. Dostosowaliśmy się do warunków i przeciwnika. Było widać, jak graliśmy pressingiem, jak próbowaliśmy odbierać piłki, czasami także daliśmy pograć rywalom. Tak naprawdę byliśmy w tym wszystkim cierpliwi. Strzeliliśmy pierwsi bramkę, a później dokończyliśmy dzieła. Na pewno to było zasłużone zwycięstwo.
- Jak oceniasz współpracę z Krzysztofem Piątkiem?
- Gdy przeciwnicy wiedzą, że gramy jednym napastnikiem, to łatwiej im się bronić. Szczególnie, gdy ktoś gra trójką z tyłu, to jeden z obrońców pójdzie na raz, drugi zaasekuruje i wtedy nam jest ciężej. Dziś grałem czasami na "10", na rozgrywaniu po to, aby szukać wejścia z drugiej linii. Wiedziałem, że zawsze ktoś jest z przodu, a przez to obrońca musiał bardziej się cofać. Izrael był drużyną, która grała w piłkę. Nam taki styl odpowiada, łatwiej nam się wtedy gra. Gorzej czujemy się, gdy przeciwnik gra długą piłkę, gdzieś jest walka, to mamy problemy. Wiedziałem, że mecz z Izraelem będzie łatwiejszy niż ten z Macedonią. Grając u siebie jesteśmy groźniejsi. Nie boimy się zaryzykować grą do przodu, pójścia na pressing. Wydaje mi się, że to wpływa pozytywnie na całą drużynę.
i
- Czy pomogła wam pierwsza bramka, której autorem był Krzysztof Piątek?
- Stworzyliśmy mu sytuację, a on się fajnie zachował. Myślę, że cała drużyna tutaj super zagrała. Krzysiek jak już dostanie piłkę, to jest na pewno groźny, ale trzeba mu ją jeszcze dograć. Pod tym względem drużyna dobrze rozegrała tę akcję. Tomek Kędziora fajnie się zachował, wyłożył Krzyśkowi piłkę. To pokazuje naszą siłę. Wszystko musi być połączone i w tej pierwszej sytuacji właśnie tak było.
- To był twój 106 występ w reprezentacji Polski. W ten sposób zrównałeś się pod tym względem z Jakubem Błaszczykowskim. Nie nudzą cię te rekordy?
- Nie, bo każdy nazwijmy to "rekord" jest wyróżnieniem, z którego bardzo się cieszę. Ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo przede mną, jeszcze ładnych parę lat grania. Wiem, że ciągle muszę być głodny, ciągle chcieć więcej. W jakimś stopniu odpowiedzialność za drużynę spoczywa na moich barkach. Tak jak dziś, wiedziałem, że muszę grać na "10", cofać się po piłkę z korzyścią dla drużyny. Zdaje sobie sprawę, że awans jest podstawową rzeczą.
- Jest teraz chwila wytchnienia, że udało się strzelić kilka goli? Ten mecz będzie punktem odniesienia, czy jednak zachowujemy spokój, bo to tylko Izrael?
- Na pewno spokojnie do tego podejdziemy. Cieszymy się, że strzeliliśmy kilka goli. Mecze eliminacyjne czasami będą decydować o tym, jak będziemy się prezentować. W tej grupie to my jesteśmy drużyną, która powinna dyktować warunki. Od naszego dnia, od naszego grania tak naprawdę będzie zależało, czy będziemy dalej wygrywać i w jakim stylu. Z Macedonią dużo rzeczy nie funkcjonowało. Zagubiliśmy się w tym, co mamy grać. Zamiast na spokojnie grać prostą piłkę, to co potrafimy i od paru lat dobrze funkcjonowało. Szukaliśmy czegoś co nie było dopasowane pod zawodników, a odwrotnie. Bardziej pod taktykę i tutaj chyba trochę zabłądziliśmy. W meczu z Izraelem wróciliśmy do tego, co powinniśmy grać.