Michał Listkiewicz: Na co stać Franka Smudę?

2011-12-05 21:58

Sporty walki były kiedyś polskim daniem eksportowym. Liczba medali zdobywanych przez bokserów, judoków i zapaśników przyprawiała o zawrót głowy. Dziś - bida z nędzą. Zdarza się, że kadrowicze jadą na zgrupowanie na własny koszt po to, aby jeść salceson z pasztetową. Można tylko pozazdrościć biedniejszym ponoć państwom postradzieckim, które do Londynu pojadą po worek medali na macie, ringu i tatami.

Gdy prezydenci Wrocławia i Gdańska zadawali szyku na kijowskich salonach, moja ulubiona pani Hania rządząca Warszawą nagradzała najpiękniej ukwiecony balkon. Mam nadzieję, że wygrała moja sąsiadka, pani Ewa z trzeciego piętra. Jej pelargonie są rewelacyjne!

I jak tu się dziwić, że los pokarał Warszawę meczami na EURO, które tłumów z zagranicy nie przyciągną.

Gratulując siatkarzom wspaniałych sukcesów, proszę trenera Smudę, aby wzorował się na Anastasim i prowadził zespół spokojnie, rzeczowo, bez histerii i pantomimy przy linii. Legendarni mistrzowie Górski i Łobanowski nie musieli wstawać z ławki. Ich autorytet wynikał z wiedzy, a nie wywijania rękami. Smudę też na to stać.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze