"Jest mi niezmiernie miło poinformować Was, że Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej docenił moje międzynarodowe doświadczenie zdobyte przez lata w strukturach UEFA oraz FIFA i powołał mnie na stanowisko przewodniczącego Komisji PZPN ds. Zagranicznych." - napisał Michał Listkiewicz, były delegat UEFA i prezes PZPN, również autor felietonów w Super Expressie. Pytamy więc...
– Jakie będą Pana obowiązki w PZPN?
– Michał Listkiewicz: To będzie funkcja bardziej doradcza, taka reprezentacyjna. Komisja zagraniczna w PZPN, która, jeszcze za czasów prezesa Zbigniewa Bońka, została zamrożona.
– Bo prezes Boniek chyba radził sobie na własną rękę w tych obszarach...
– Tak, nie było potrzeby, by taka komisja była. Ale zawsze była, nawet sam ją powoływałem kiedyś. Gdy byłem wiceprezesem za czasów Kazimierza Górskiego. Jako prezes zawsze starałem się, by mieć wokół siebie ludzi doświadczonych w stosunkach międzynarodowych. Miałem w takiej komisji ambasadorów, dyplomatów. Ludzi z organizacji międzynarodowych. Miło mi, że pomyślano o mnie po latach. Bo byłem dla PZPN zamrożony. A to wciąż mój związek, nigdy się nie obraziłem, przeszedłem tam drogę od pucybuta do prezesa. Nigdy się nie zgodzę, by PZPN był uważany za jakieś siedlisko zła.
– A ostatnio niestety tak trochę jest...
– Trochę tak, było przykro. Sam też przeżywałem takie wzloty i upadki w PZPN. Do sukcesów i porażek się jak najbardziej przyznaję i biorę to do siebie. Ponieważ jestem, chyba, odbierany jako człowiek kompromisu i dyplomacji, to myślę, że mogę teraz pomóc. Miło, że się do mnie zwrócili, bo sam się nie pchałem. Są ważne imprezy przed nami i mam nadzieję, że uda nam się ich wywalczyć jeszcze więcej. A ponieważ też przyczyniłem się do EURO 2012 w Polsce, a zagranicą jestem rozpoznawalny, lubiany, często Szymon Marciniak mnie od kogoś pozdrawia, to chyba mogę pomóc.
– Wydawało się, że przed Panem już emerytura. Rozmawialiśmy po meczu Sevilli z Manchesterem United, ostatnim dla Pana w roli delegata.
– Musiałem przegadać sprawę z żoną i ucieszyła się, że nie będę siedział tylko na fotelu przed telewizorem. Działam i tak przy Bałtyku Gdynia, wspieram Teqball. Mam nadzieję, że nakłonię kilku ludzi, na których bardzo liczę. To nie będzie duży zespół - może pięć, siedem osób. Zgłosiło się kilku dyplomatów. Chcę, by to byli ludzie młodsi ode mnie. Mam tam być najstarszy, taki trochę mentor. Mnie uczył ambasador Jerzy Piątkowski, zawodowy dyplomata, wybitny. Uczył mnie świata piłkarskiego w PZPN w latach 80.
– Liczę na życzliwość ze strony Zbigniewa Bońka, który jest wiceprezydentem UEFA, jego ranga jest niewspółmiernie większa, to największy sukces dyplomatyczny w historii polskiej piłki. Mam tylko przewagę stażu. Spędziłem ćwierć stulecia w różnych komisjach FIFA i UEFA. Także w roli szefa. Sędziowanie, piłka olimpijska, bezpieczeństwo, komisja pucharów europejskich, delegat, obserwator, komisarz, generalny koordynator kilku mistrzostw świata. Dorobek też mam.
– Jak w takim razie może Panu pomóc Zbigniew Boniek? Bo rozumiemy, że do PZPN go Pan nie wciąga...
– Jesteśmy kolegami i to dobrymi. Współpracowaliśmy bardzo długo. Był moim podwładnym jako wiceprezes PZPN i selekcjoner, a potem się role odwróciły i on był moim szefem, a ja działałem w PZPN w rożnych społecznych ciałach. Teraz liczę na niego, bo on zawsze był dla mnie postacią pomnikową. Oczywiście czasami ma muchy w nosie, ale kto nie ma (śmiech). Nawet było takie zdjęcie w "Przeglądzie Sportowym", poszliśmy na basen w białych szlafrokach. My w objęciach a podpis: Liczy się uczucie!
– Jakie imprezy możemy w przyszłości "wywalczyć"?
– Na razie mamy finał Ligi Konferencji Europy we Wrocławiu, mamy MŚ do lat 19 kobiet, a jak ktoś teraz ogląda MŚ kobiet, to musi przyznać, że piłka kobieca poprawiła swój poziom niesamowicie. Zrobiła się to poważna dyscyplina. Chciałbym podziałać w piłce plażowej, kobiecym futsalu. To są zakurzone sprawy. Chciałbym, by wszyscy przyjeżdżający do Polski - trenerzy, drużyny itd. - wyjeżdżali stąd oczarowani. A tak zawsze było przez wiele lat. W czasie EURO 2012 zorganizowałem wyjazd turystyczny dla wybitnych trenerów. Był tam Arsene Wenger, także śp. Gerard Houllier, byli zachwyceni. Chciałbym wykorzystać przyjaźń z Arenem Wengerem, bo mogę powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. On jest teraz dyrektorem sportowym FIFA.
– Mieliśmy niedawno MŚ do lat 20, więc FIFA tu niedawno była.
– Chcę się z nim spotkać w pierwszej kolejności i grając na jego sentymentach do Polski coś ugrać. Zobaczymy, co się uda zrobić...
ZOBACZ: Piast pręży muskuły przed wizytą mistrza. „Niech się Raków dowie!”