- Nie jestem takim bufonem, na jakiego wyglądam – powiedział Probierz na pierwszej konferencji prasowej w roli selekcjonera reprezentacji. Przyznać jednak trzeba, że w przeszłości dziennikarze nie mieli z Probierzem łatwo, ale też nie było nudy. - Wrócę do domu i pierd… whisky. Tylko to mi zostało – powiedział jako trener Jagiellonii po kontrowersyjnej porażce z Legią w 2015 roku. Innym razem wdał się w awanturę z kibolami Jagiellonii, gdzie od rękoczynów dzieliły centymetry.
Selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz jakiego nie znacie
Na konferencjach był ten showmanem. Na spotkanie z dziennikarzami przed meczem Cracovia – Lech przyszedł z… doniczką, ziemią i sadzonkami. Podlewał wodą i za 5 minut powiedział: - Nie rośnie. To jest właśnie przykład naszej cierpliwości – zamanifestował. Innym razem wręczył ówczesnemu trenerowi Legii Henningowi Bergowi rozmówki polsko-norweskie, żeby mógł w końcu udzielić wywiadu po polsku. Wszystko po to, żeby zaznaczyć, że zbyt wielu obcokrajowców dostaje posadę trenera w Ekstraklasie, kosztem polskich szkoleniowców.
Wpływ na bogate słownictwo Probierza ma z pewnością miłość do czytania książek. Kiedyś „Super Express” umówił się z ówczesnym szkoleniowcem Jagiellonii w jednym z antykwariatów w Białymstoku. - Miłość do literatury i do piłki zaczęła się od "Do przerwy 0:1" Adama Bahdaja. Do dziś mam to wydanie, które pochłaniałem jako mały chłopiec. Całe podarte, zniszczone, ale nie do podrobienia, bo... takie moje. Wielki sentyment mam też do "Martina Edena" Jacka Londona. Ta książka ze mną dorastała. Przeczytałem ją z milion razy i z każdą lekturą dowiadywałem się z jej kart czegoś nowego – mówił nam wówczas Probierz.
Oprócz czytania, ostatnio pochłania go golf. - Znalazłem hobby, które mnie odstresowuje. Przy golfie naprawdę można odpocząć – zachwala nowe zajęcie Probierz. Poza tym lubi napić się whisky oraz czarnej kawy.