- Jest pan zawiedziony remisem z Finami?
Franciszek Smuda: - Nie można mieć pretensji do piłkarzy, bo dali z siebie wszystko. Pewnie, że nie wszystko wychodziło nam perfekcyjnie, ale nie ma siły, żeby od razu tak się stało. Ten remis nie jest naszą porażką.
- W pierwszym składzie szansę występu otrzymało trzech debiutantów: bramkarz Przemysław Tytoń oraz pomocnicy Adam Matuszczyk i Adrian Mierzejewski. Który z nich wypadł najkorzystniej?
- Tytoń udowodnił, że jest bramkarzem o ogromnym potencjale, a próbkę swoich wysokich umiejętności zaprezentował podczas treningów. O Mierzejewskim już wcześniej mówiłem, że można się po nim dużo spodziewać. Chłopak teraz też pokazał, że ma zadatki, aby stać się piłkarzem wielkiego formatu. Z kolei w grze Matuszczyka widać było, że miał długą przerwę, bo przecież od 8 maja w zasadzie nic nie robił. A trzy treningi na kadrze to za mało, aby nadrobić zaległości.
- Pozytywy w grze polskiej reprezentacji?
- Pozytywnie wypadł choćby Tomek Jodłowiec, bo sprawdził się najpierw jako defensywny pomocnik, a później i w roli stopera. Nie jest jeszcze w takiej formie, jaką imponował przed rokiem, ale liczę na niego. Jestem zadowolony z nastawienia zespołu, który próbował odbierać piłkę już na połowie Finów. Bo mnie interesuje tylko ofensywne granie i zdobywanie goli. Innej piłki nie widzę.
- Napastnicy razili brakiem skuteczności...
- To prawda. Irek Jeleń miał swoją okazję, ale tak to już jest, że czasami nie wszystko wpada do siatki. Z kolei Finowie dobrze zaopiekowali się Robertem Lewandowskim i ten niewiele mógł zdziałać. Nie zapominajmy, że Lech zdobył mistrzostwo Polski i nastąpiło w tej drużynie totalne rozluźnienie.
- Co należy zmienić przed meczami z Serbią i Hiszpanią?
- Musimy jak najszybciej pokonać kompleks i strach przed tymi zespołami. Poza tym należy zagrać jeszcze agresywniej niż z Finami. Niech nikt nie myśli, że będzie tak, że wystawię 7 lub 8 obrońców! Spotkania z tej klasy drużynami właśnie są po to, aby sprawdzić się na tle wymagającego rywala. Ze słabszymi nie ma się co mierzyć, bo tam grają w stylu "dzida i wio".