- Robiłem i robię wszystko, by tak się stało – zapewnia Jakub Kamiński w długiej rozmowie z „Super Expressem”. Ale – w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, w którym zaliczył 31 z 34 meczów ligowych w barwach „Wilków” – w obecnych rozgrywkach doświadczał na własnej skórze twardości ławki rezerwowych (15 meczów w 32 kolejkach, tylko 329 minut).
- Mam świadomość, że nie jestem dziś blisko tego turnieju… Że są zawodnicy, którzy bardziej zasłużyli, by na niego jechać: występują regularnie w klubach, mają dużo więcej minut – wzdycha „Kamyk”, przy okazji… wrzucając kamyk do ogródka byłego już trenera Wolfsburga, Nico Kovaca.
- Byłem u niego na rozmowie w cztery oczy po 6. czy 7. kolejce, kiedy już widziałem, że moja sytuacja nie jest za ciekawa. I… usłyszałem od niego argumenty, które w ogóle do mnie nie trafiały, nie zgadzałem się z nimi wewnętrznie. Ale musiałem zaakceptować jego wybory i decyzje – dodaje polski skrzydłowy, który półtora roku temu był podstawowym zawodnikiem naszej kadry podczas mundialu w Katarze.
Robert Lewandowski wypalił bez ceregieli o polskiej kadrze na Euro 2024. Werdykt, który nie napawa optymizmem. Dobitna ocena kapitana
Czy ma szansę na to, by pojechać na EURO? - Na jednym z moich meczów był trener Sebastian Mila, asystent selekcjonera. Podczas październikowego zgrupowania ja sam odczułem zaś, że trener Michał Probierz mocno we mnie wierzy – Kamiński przywołuje ubiegłoroczne powołanie z pierwszego reprezentacyjnego zgrupowania obecnego selekcjonera. Potem dostawał już tylko wezwania do młodzieżówki.
Nadziei na udział w finałach ME jednak nie porzucił. - Nie, zdecydowanie nie – z uśmiechem odpowiada na pytanie, czy po zakończeniu ligowego sezonu, gdy „wykuwać się” będzie trzon kadry na EURO, zaplanował urlop w ciepłych krajach. - Moim atutem jest pewność siebie, wiara we własną jakość i przekonanie, że mogę wiele dać kadrze – mówi „SE”. Jeśli potwierdzi te atuty w niedzielnej potyczce z Bayernem, być może da do myślenia selekcjonerowi…