Nie lubię Czechów!

2009-10-10 6:00

Wychował się w Cieszynie, przy czeskiej granicy. Pracował jako mrówka, przenosząc z Czech do Polski alkohol i papierosy. Teraz Ireneusz Jeleń (28 l.) jedzie do Czech, aby pomóc Polsce wygrać mecz eliminacji MŚ.

W dzieciństwie przekraczał czeską granicę średnio kilka razy w miesiącu. - Z pracą było ciężko - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" Jeleń. - A dzięki Czechom mogłem trochę zarobić. Nie wstydzę się tego, że byłem mrówką. Innej pracy nie można było dostać - tłumaczy.

Jeleń odwiedzał naszych południowych sąsiadów nie tylko w celach zarobkowych.

- Kiedy z kolegami większą grupą ruszaliśmy do Czech, to zawsze kończyło się bijatyką - opowiada Jeleń. - To było jak wojna. W ruch szło wszystko, nawet kamienie.

- Graliśmy też w Czechach sporo sparingów i żaden nie zakończył się normalnie. Dlatego tak nie lubię tych Czechów. Mam nadzieję, że dziś zemszczę się za te wszystkie lata. Bramką, a najlepiej dwoma - uśmiecha się Irek.

Jeleń nigdy nie był inicjatorem bijatyk w Czechach, ale ostatnio pokazał talent bokserski. I to na boisku! Z wściekłością rzucił się na rywala (Davida Jemalliego z Grenoble) po tym, jak ten brutalnie go sfaulował.

- Jemalli mógł mi złamać karierę! - denerwuje się Jeleń. - Kilka razy obejrzałem tę sytuację na wideo. Może to nie było tak groźne, jak w przypadku Marcina Wasilewskiego, ale mógł mi zerwać więzadła w kolanie. A ja już wystarczająco wiele czasu straciłem przez kontuzje. Kiedy poszliśmy do Wydziału Dyscypliny, okazałem skruchę. W przeciwieństwie do Jemalliego, który stwierdził, że podczas meczu wykonuje dziesiątki takich wślizgów. Cwaniaczek - kręci głową Jeleń.

Jeleń jest ulubieńcem selekcjonera Stefana Majewskiego (53 l.). To dla niego całkiem nowa sytuacja, bo u trenera Leo Beenhakkera (67 l.) grał niewiele.

- Holender w pewnym momencie postawił na mnie krzyżyk. Dowiedziałem się, że namówił go do tego jeden z członków sztabu szkoleniowego. Beenhakker traktował mnie nie fair. Czasem zastanawiałem się, dlaczego. Strzelałem przecież bramki, byłem w dobrej formie, a powołania nie przychodziły. Nie krytykowałem go, bo jestem nieśmiałym człowiekiem. OK, pewnie wiele w życiu straciłem, bo nie mam siły przebicia. Ale się nie zmienię. Potrzebuję, by ktoś na mnie postawił. I tak jest właśnie teraz. Czuję, że będzie lepiej, że wreszcie nadchodzi mój czas w kadrze - kończy Jeleń.

Najnowsze