W bardzo trudnej sytuacji jest PZPN. W skrajnej, wcale nie tak nieprawdopodobnej sytuacji, kłamliwy Portugalczyk zmieni nagle zdanie i dalej będzie chciał prowadzić kadrę. Wszystko dlatego, że wiele wskazuje na to, że na ostatniej prostej „wysypie” mu się umowa z Flamengo, które może zatrudnić Jorge Jesusa. Wówczas Sousa może powiedzieć, że wcale nie chce rozwiązywać kontraktu i będzie miał do tego prawo. Kibice, piłkarze i prezes nie chcą patrzeć na Sousę, więc sytuacja zrobi się nieciekawa, bo powrót na polską ławkę jest wykluczony. Natomiast odsuwając Portugalczyka, PZPN będzie musiał płacić mu normalne pensje do końca kontraktu, czyli albo do końca marca, albo – jeśli nowy trener awansuje na mundial – do końca roku. Miesięczne wynagrodzenie Sousy to ok. 370 tysięcy złotych.
Jan Tomaszewski masakruje Paulo Sousę. Pada słowo "Pinokio", nie ma przebacz [WIDEO]
Na szczęście w kropce jest również Sousa. Wiele wskazuje na to, że nie ma szans pracy i w Polsce, w we Flamengo. Będzie oczywiście doił Polskę co miesiąc, ale spadną jego notowania jako trenera. Co ważne, jak się dowiedzieliśmy, w kontrakcie „Pinokia” jest zapis, że nie może podjąć pracy w klubie, kiedy ma ważną umowę z Polską. PZPN zatem tylko czeka, aż Sousa podpisze kontrakt z Flamengo, bo wtedy będzie mógł wejść na drogę prawną i będzie miał pewne zwycięstwo.