Obraniak czarnym koniem

2009-09-03 9:08

Ludovic Obraniak (25 l.) zrobił furorę w swoim pierwszym meczu dla Polski (2:0 z Grecją, dwa gole) i kibice wierzą, że w sobotę poprowadzi nas do wygranej nad Irlandią Północną. Czy uniesie presję?

Na zgrupowaniu w Niemczech Ludo ostro trenował i uczył się polskiego. „Super Express” nauczył go zwrotu „być czarnym koniem”, bo mamy nadzieję, że Obraniak to właśnie nasz czarny koń na decydujące mecze eliminacji mistrzostw świata 2010.

„Super Express”: - Przyjechałeś na kadrę zaraz po tym jak przegraliście w lidze z PSG 0:3. Co się dzieje z Lille? Po czterech kolejkach jesteście na 18. miejscu!

Ludovic Obraniak: - Wygląda to bardzo kiepsko, nie do końca wiemy dlaczego. Faktem jest, że w pierwszych kolejkach graliśmy przeciw silnym rywalom, ale to wszystkiego nie tłumaczy. Niby rok temu też po czterech kolejkach mieliśmy jeden punkt, a ligę skończyliśmy na piątym miejscu, ale nie ma pewności, że teraz będzie tak samo. A ja jestem mocno wkurzony. Już drugi mecz z rzędu zacząłem na ławce rezerwowych, co mi się bardzo nie podoba. Chciałem latem odejść, ale klub zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Temat mojego transferu musi jednak powrócić, może już zimą.
 
- Czy to oznacza, że polscy kibice muszą się bać o twoją formę? No bo skoro wylądowałeś na ławce...

- Nie, naprawdę nie. To, że w klubie średnio mi się układa, nie będzie miało przełożenia na kadrę, a wręcz przeciwnie – Polska jest mi teraz bardzo potrzebna, jest dla mnie miłą odskocznią. Gdy przyjeżdżam na zgrupowanie, to odżywam, jakbym więcej tlenu złapał. Tu jest super, coraz lepiej się odnajduję. I mam wielką motywację, aby pokazać, że mój dobry występ przeciw Grecji to nie był przypadek.

- Od momentu debiutu jesteś uważany za lek na polskie piłkarskie zło. To dobrze czy jednak źle, bo presja będzie za duża?

- To dobrze, bo takie opinie dodają mi pewności siebie, a każdy piłkarz tego potrzebuje. Nie chcę się kreować na lidera, przecież są tu starsi ode mnie. Z mojego punktu widzenia najważniejsza, ważniejsza nawet od dwóch goli w debiucie, jest akceptacja kolegów z kadry. Mimo że wciąż jest bariera językowa, to zaczynamy ze sobą żartować. A ja uwielbiam żarty, kawały, dowcipy. To mój żywioł.
 
- Zacząłeś w końcu naukę polskiego?

- Tak. Mam nauczyciela, Janusza, i dwie lekcje polskiego po 1,5 godziny w tygodniu. Do tej pory zaliczyłem już trzy zajęcia. Poznałem polski alfabet, uczę się słów i polskiego hymnu. Może uda mi się w sobotę zaśpiewać jedną zwrotkę. Janusz podarował mi słownik francusko-polski, który przywiozłem na zgrupowanie i codziennie wkuwam nowe słówka. Na przykład „jeść”, „pić”, „linia autowa”, „bramka”. Mój nauczyciel prowadzi też polską księgarnię w Lille, więc jak już opanuję język, to będę miał dostęp do polskich książek (śmiech).
 
- Te pierwsze lekcje zachęcają czy odstraszają?

- Zachęcają, choć nauczyciel ostrzegł mnie, że najgorsze przede mną, bo jeszcze nie doszliśmy do deklinacji. Ale nie oczekuję, że z dnia na dzień opanuję wszystko. Ucząc się języka, chcę pokazać Polakom, że Polskę traktuję bardzo poważnie.
 
- Kadrowicze byli przybici tym, co spotkało Marcina Wasilewskiego. Widziałeś ten faul?

- Nie miałem odwagi. Wasyl to dla mnie szczególna osoba. To przy jego pomocy zdobyłem pierwszego gola dla Polski, a on wtedy tak serdecznie mi gratulował... Polubiłem chłopaka i nie chciałem oglądać tej makabry. Oby jak najszybciej wrócił.
 
- Od piątku będziecie mieszkać w hotelu Piramida w Tychach, którego właściciel twierdzi, że to magiczne miejsce, dodające energii piłkarzom. Wierzysz w takie rzeczy?

- Bardzo interesuję się tego typu sprawami, również dlatego że moja ukochana studiuje w Brukseli medycynę holistyczną. Ciekawią mnie sprawy związane z piramidami, starożytnym Egiptem, akupunkturą, chińską medycyną czy energią. Jestem zdania, że w życiu trzeba myśleć pozytywnie, bo jak się boisz jakiegoś nieszczęścia, to w końcu je na siebie ściągniesz. Dlatego przed najbliższymi meczami myślę o zdobyciu sześciu punktów. Tak, żeby je do siebie przyciągnąć (śmiech). Ale nie chcę zbyt dużo mówić na ten temat, bo świat piłki jest zamknięty na tego typu sprawy i łatwo być uznanym za wariata.

Najnowsze