„Doktor” podjął się funkcji straceńczej. Beenhakker zawalił eliminacje do MŚ, a on ma teraz ratować resztki opinii polskiego futbolu, choć wiadomo, że szanse są żadne, drużyna w rozsypce, a czasu mało.
I czepiają się go za wszystko: za to że nosi ze sobą laptopa (komputerowiec jeden), że chce przesunąć kolejkę ligową (nigdy! horrendum!!) i że nie słucha dobrych rad (to nieistotne, że są kompletnie sprzeczne). I dlaczego nie chce w kadrze rozrywkowych pijaczków (tfu,abstynent !).
Najgorzej pan Stefan dopiekł środowisku, że zrobił swoim asystentem Bartłomieja Zalewskiego.
Jest w kraju tylu doświadczonych trenerów, wybitnych teoretyków i analityków telewizyjnych, a ten wziął do roboty jakiegoś 30-letniego młokosa. Przecież dobrze wiadomo, że personel kadry, to nie są ludzie do pracy, tylko galeria zasłużonych .
Paru zachowań Majewskiego sam nie rozumiem. W jaki sposób chce zatrzymać Głowackim i Polczakiem sprytnych i zwrotnych Czechów. I jak Wilk z Grosickim rozmontują ich obronę. To są kłopoty „Doktora”, najwyżej przegra, to co już i tak jest przegrane.
Ale pracowników – to on ma sobie wybierać SAM. Takie selekcjonera zbójeckie prawo.
Obrona Majewskiego
Jeszcze żaden selekcjoner reprezentacji Polski nie obrywał takich cięgów do mediów jak Stefan Majewski i to przed rozegranie choćby jednego meczu.