„Super Express”: - Jak pana żona zareagowała na to, że pracuje pan w Polsce?
Paulo Sousa: - Żona była naprawdę szczęśliwa. Ona wie, że bez meczów nie mam adrenaliny. Im więcej mam adrenaliny meczowej, tym spokojniejszy, mniej nerwowy jestem w domu. Opisałem jej moją pracę i co chcielibyśmy osiągnąć i zrobić. Była szczęśliwa.
- Pana piłkarską inspiracją jest Johan Cruyff. Dlaczego on? Czy Polska może grać jak Holandia z czasów Cruyffa?
- Miałem okazję pracować z jego synem w Maccabi, był tam dyrektorem sportowym. Miałem też wiele prywatnych rozmów z Johanem, który dla piłki nożnej był kimś wyjątkowym. Kiedy zadałeś mi to pytanie, od razu przyszło mi do głowy jedno nazwisko – Zieliński. To typ piłkarza, u którego widać adrenalinę we wszystkim co robi. Jeśli dołoży do swojej gry trochę szaleństwa, będzie mógł przenieść na współczesność część futbolu z czasów Cruyffa. Zieliński ma w sobie coś specjalnego. Wczoraj oglądałem wywiad z Pepem Guardiolą o Angliku Philu Fodenie, przeciwko któremu pewnie będziemy grać. Młody chłopak z Manchesteru City, Guardiola mówi o nim, że będzie wybitny, ale żeby wejść na sam szczyt, musi umieć robić pauzy w grze. Potrafić łapać timig, zmianę rytmu gry. Zieliński już potrafi robić to bardzo, bardzo dobrze.
Kolejna odsłona wojny Kucharskiego z Lewandowskim. Zrobiło się ostro. Mocne uderzenie w prokuraturę
- Paulo Sousa - lepszy piłkarz czy trener?
- Jak piłkarz wygrałem dużo więcej. Ale jako trener też trochę wygrywałem. W Maccabi biliśmy rekordy goli i zwycięstw, W Basel osiągaliśmy sukcesy w Lidze Mistrzów, rywalizowaliśmy z Realem Madryt. Moim największym sukcesem, z którego jestem dumny, to fakt że piłkarze stawali się lepsi po pracy ze mną. Jak zaczynam pracę z drużyną, koncentruję się na piłkarzu – jakim jest człowiekiem i jaki jest na boisku. Jestem w tym zawodzie, żeby wygrywać.
- Zaskoczył pan powołaniami na najbliższe zgrupowanie. Brakuje Tomasza Kędziory, który u Jerzego Brzęczka był żelaznym zawodnikiem pierwszego składu. Postawił pan za to na zaledwie 17-letniego Kacpra Kozłowskiego z Pogoni. Widzi pan w nim przyszłą gwiazdę kadry?
- Co do Kędziory, to chcę przypomnieć, że te powołania są tylko na najbliższe trzy mecze. Poczekajcie trochę, zobaczycie mecze i poznacie odpowiedź, dlaczego zdecydowałem tak, a nie inaczej. Mam taką strategię. A co do Kozłowskiego. Wszyscy nazywają go fenomenem z ogromnym potencjałem i ja się z tym zgadzam. Wielu mówi jednak, że jest zbyt młody na kadrę. Wierzę, że Kacper może odegrać ważną rolę na mistrzostwach świata i uważam, że im szybciej będzie w kadrze, tym lepiej. Jeśli będzie trenował z Lewandowskim, Zielińskim, Milikiem, Krychowiakiem i innymi, lepiej dla niego. Pozna rytm gry, intensywność. Dlaczego mamy czekać? Dajmy mu to doświadczenie.
- Polscy kibice wciąż drżą, czy Robert Lewandowski będzie mógł zagrać z Anglią. Wie pan coś nowego?
- Niestety nie. Trzymają nas przepisy z regionów w Niemczech, ale one mogą się zmienić. Bawaria myśli o otworzeniu się, co byłoby dla nas dobre. Nie wiemy na razie nic, szczególnie o trzech napastnikach. Wiemy natomiast, że będą gotowi na pierwszy mecz i to najważniejsze.
Angela Merkel zniszczy plany Roberta Lewandowskiego?! Jego los leży w jej rękach
- Nawet i mając Lewandowskiego w składzie, z Anglikami będzie jednak bardzo trudno.
- Mają więcej opcji, piłkarzy grających w top klubach. Będzie nam trudno zgadnąć ich pierwszą 11. Nie możemy jednak myśleć o tym, żeby się bronić i wydrzeć punkt. Oczywiste, że będziemy mieli rzadziej piłkę niż w innych meczach, ale musimy ją posiadać. Musimy nakarmić naszych ofensywnych piłkarzy podaniami. Musimy być odważni, ambitni. Nie możemy myśleć, że walczymy o drugie miejsce w grupie. Bijemy się o pierwsze.