Mecz Polska - Łotwa w el. Euro 2020 mógł mieć tylko jednego faworyta. Nie jest tajemnicą, że Jerzy Brzęczek dysponuje na papierze zdecydowanie mocniejszą kadrą niż niedzielny rywal naszej drużyny narodowej. Polacy grają w najsilniejszych klubach Europy, podczas gdy Łotysze błyszczą... na zapleczu Ekstraklasy. Co więcej, pozytywnymi myślami kibiców znad Wisły mogła napawać pierwsza kolejka eliminacji do przyszłorocznego turnieju o mistrzostwo Europy. Zespół Brzęczka pokonał na wyjeździe Austrię 1:0 w rywalizacji, która zdaniem wielu był najtrudniejsza w całym tegorocznym kalendarzu. Z kolei Łotwa nie pokazała się na start kwalifikacji do Euro 2020 z dobrej strony. Reprezentacja ta mierzyła się na wyjeździe z Macedonią 1:3 i wydawało się, że to odpowiedni wynik w odniesieniu do potencjału niedzielnego przeciwnika biało-czerwonych.
Jednak już pierwsze minuty pokazały, że to wcale nie musi być łatwa potyczka. Łotysze, choć przed meczem zapowiadali, że remis będzie dla nich spełnieniem marzeń, sprawiali wrażenie, jakby do Warszawy przyjechali po swoje. Goście wyprowadzali kolejne akcje i po 10 minutach oddali aż 4 strzały na bramkę Wojciecha Szczęsnego. Biało-czerwoni nie potrafili odpowiedzieć jakimkolwiek. Z minuty na minutę nasz zespół powoli się rozkręcał. Dwie doskonałe okazje miał Robert Lewandowski. Kapitan polskiej reprezentacji najpierw jednak przegrał pojedynek sam na sam z Pavelsem Steinborsem, a kilka minut później trafił w słupek. Przed przerwą dobrą szansę dla Łotwy zmarnował Vladislavs Gutkovskis, który stanął oko w oko ze Szczęsnym. Uderzył nieczysto i do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis, który wielu zaskakiwał.
Druga część gry zaczęła się od mocniejszych ataków Polaków. Szczęścia próbował między innymi Kamil Grosicki, ale po raz kolejny doskonale poradził sobie między słupkami Steinbors. Co jakiś czas przyjezdni wyprowadzali groźne kontrataki, ale brakowało im argumentów z przodu, by wyprowadzić skuteczny cios. Publiczność na PGE Narodowym była coraz bardziej zniecierpliwiona. Ostatecznie w 76. minucie udało się po wielkich bólach strzelić gola naszym piłkarzom. Z lewej strony świetnie dośrodkował Arkadiusz Reca, a w polu karym doskonale odnalazł się Lewandowski. Kapitan z kilku metrów trafił do siatki głową i wyprowadził biało-czerwonych na prowadzenie 1:0. Polacy poszli za ciosem i już 8 minut później było 2:0! Tym razem w polu karnym świetnie odnalazł się Kamil Glik, który po rzucie rożnym sprawił, że Steinbors po raz drugi skapitulował w niedzielę.
Po dwóch meczach Polska ma na koncie komplet sześciu punktów. Biało-czerwoni przewodzą tabeli grupy G. Drugi Izrael wyprzedzamy o dwa "oczka". Kolejne spotkanie podopiecznych Jerzego Brzęczka czeka 7 czerwca. Wtedy to Polacy zagrają na wyjeździe z Macedonią.
Polska - Łotwa 2:0 (0:0)
Bramka: Robert Lewandowski 76, Kamil Glik 84
Żółte kartki: Piątek, Kędziora - Isajevs, Maksimenko, Ikaunieks
Polska: Szczęsny - Kędziora, Glik, Pazdan, Reca - Grosicki (83. Frankowski), Klich (62. Błaszczykowski), Krychowiak, Zieliński - Piątek (87. Milik), Lewandowski
Łotwa: Steinbors - Dubra, Oss, Maksimenko, Laizans - Rakels, Isajevs, Karasauskas (85. Tobers), Ikaunieks - Savalnieks (80. Gabovs), Gutkovskis (70. Uldrikis)