- Po pechowym meczu z Litwą, w którym Kamil skręcił nogę w stawie skokowym, od razu zadzwoniłem do syna, żeby dodać mu otuchy - wyjawił Paweł Grosicki, tata skrzydłowego francuskiego Stade Rennais. - Bałem się, czy Kamil zbyt mocno nie weźmie sobie do serca tego nieszczęścia i się nie załamie. Takie urazy czasami pozostają w psychice piłkarza. Ale o ambicję i motywację syna w dzisiejszym meczu jestem spokojny.
Rodzice Kamila wczoraj przed południem wylecieli do Paryża.
- Nie zabrałem nic z rodzinnego Szczecina, co miałoby synowi przynieść szczęście, bo przed każdym meczem, na stadionie czy telefonicznie, mówię Kamilowi te same słowa: "Synu, trzymaj się mocno na nogach i do przodu! Nie patrz na innych, tylko pełen power, bo cała Polska będzie patrzeć!" - zdradził pan Paweł. - Jeśli tylko uda mi się dostać do hotelu, to zmobilizuję go tak samo. Ale wiadomo, że dobrze życzę całej drużynie - dodaje ojciec Grosickiego, który jest pełen optymizmu. - Nie muszą wygrać 2:0 jak w Warszawie, wystarczy 1:0, a w najgorszym wypadku remis. Będziemy się wówczas cieszyć i bawić do rana.