„Super Express": - Czym nowa umowa różni się od poprzedniej?
Mateusz Juroszek: - Wskakujemy na wyższy szczebel, nasza współpraca będzie jeszcze szersza niż do tej pory – dotyczyć będzie nie tylko pierwszej reprezentacji, ale również kadry kobiet i młodzieżówki U21. To dużo większy zakres niż w obecnej umowie, ale ma to swoją cenę i to dosłownie. Nowe porozumienie gwarantuje PZPN kilka razy większą pulę od naszej firmy niż do tej pory. Jestem przekonany, że to najwyższa umowa w historii polskiej bukmacherki. Kiedy lata temu zaczynaliśmy współpracę z PZPN, nie było takiej koniunktury jak teraz, to było pół roku przed tym słynnym meczem Polska – Niemcy, wygranym w Warszawie. Wtedy trzeba było mieć nosa, żeby w to wejść, zaufać Bońkowi i Sawickiemu, że tak dobrze to poukładają. Teraz sytuacja jest inna, kadra jest „na górce" więc nie ma się co dziwić, że chętnych nie brakuje. Jest nawet coś na kształt listy oczekującej dla sponsorów. My ze względu na lata dobrej, owocnej współpracy mieliśmy pewnego rodzaju pierwszeństwo i z tego skorzystaliśmy. Byliśmy przewidywalni, zawsze wywiązywaliśmy się z zobowiązań na czas... To zaowocowało tym, że będziemy z polską kadrą co najmniej do końca mistrzostw świata w Katarze, czyli do schyłku 2022 roku.
- Skoro o kadrze mowa. Słyszałem, że Polacy grają „sercem", a nie chłodną kalkulacją jeśli chodzi o mecze reprezentacji...
- Dokładnie. Polacy chcą zwycięstw kadry, a przy tym, jeśli uda się zarobić, to tym lepiej. Praktycznie nie grają na wynik przeciwko Polsce, to rzadkie przypadki. Mogę powiedzieć, że ulubionym zakładem polskiego gracza jest kombinacja „wygra Polska, a Lewandowski strzeli bramkę". Bo to taki pewniak. Bardzo często przyjmujemy tego typu zakłady. Gracz w przypadku wygranej jest podwójnie zadowolony. Polska wygrała, Lewy strzelił gola, kupon wszedł. I właśnie dlatego, że nasi gracze najczęściej stawiają na Polskę, musimy starannie szacować ten kurs. Stąd właśnie biorą się sytuacje, że czasem u mniejszego bukmachera kurs jest teoretycznie lepszy na Polskę, ale oni przyjmują tak naprawdę małe kwoty. My mamy 50% polskiego rynku, musimy w związku z tym bardzo precyzyjnie szacować. Bo nasze wypłaty w porównaniu do małego bukmachera w przypadku wygranej Polski są wielokrotnie większe. Mówimy o gigantycznych pieniądzach.
- A pamięta pan jakiegoś rekordzistę? Ludzie dużo stawiają na Polskę?
- Pamiętam przypadek przed EURO 2016. Na kilka miesięcy przed startem turnieju, przy promocyjnym kursie, zgłosił się gracz, który chciał postawić 100 tysięcy złotych na to, że Polska wygra z Irlandią Północną w pierwszym meczu.
- I co? Przyjęliście ten zakład?
- Tak, przyjęliśmy.
- A że Polska wygrała tamto spotkanie, to wypłata musiała być spora...
- Tak było. Podobnie jak inny gracz, który za bardzo dużą kwotę, to też było kilkadziesiąt tysięcy złotych, postawił na remis Polski w meczu z Niemcami na tym samym turnieju. Ale potrafię sobie wyobrazić jeszcze inną sytuację. Przychodzi gracz i mówi, że chce postawić 100 tysięcy złotych, że Polska zostanie mistrzem świata. A kurs jest 1:50, czyli jeśli tak się stanie, to wygrywa 5 milionów . I co zrobić?
- Moim zdaniem z waszego punktu widzenia przyjąć, bo szanse na to, że tak się stanie są niewielkie...
- Zgadzam się... Zresztą, kiedyś przyjęliśmy taki zakład: gracz obstawił kilkadziesiąt tysięcy, już nie pamiętam ile to dokładnie było, że Kownacki zostanie królem strzelców, jeszcze w Lechu. A kurs był razy kilkanaście. Przyjęliśmy, ale ostatecznie „Kownaś" korony nie zdobył...
- Już tylko niecałe trzy miesiące do początku mistrzostw świata. Polacy już obstawiają mundial?
- Tak, choć wiadomo, że apogeum zakładów dopiero przed nami.
- Da się oszacować ile Polacy obstawią pieniędzy w STS na taki mecz Polska – Senegal?
- Myślę, że można to szacować na kwotę kilkunastu milionów złotych, a może nawet więcej...
- Czyli mistrzostwa świata to raj dla bukmacherki?
- Wbrew pozorom wcale nie. Mundial powoduje to, że ligi szybciej kończą rozgrywki. Oznacza to, że meczów do obstawiania jest dużo mniej. Z reguły, w sezonie bez dużej imprezy, coś się dzieje codziennie. A przy ME czy mundialu, gdy rozgrywki i puchary stają, jest tego mniej. Natomiast na pewno mundial jest ciekawszy dla bukmacherów niż ME. Bo wiadomo – grają drużyny z Afryki, Azji, z różnych kontynentów. Przez to turniej jest bardziej nieprzewidywalny, łatwiej tu o niespodzianki. A wracając do tego co lubią obstawiać Polacy. Polski kibic lubi, gdy wygrywa nie tylko jego zespół, ale i on na kuponie. Czyli, lubi postawić wtedy, gdy ma pewność. Dla przykładu: mecz Legia – Lech jest praktycznie nie obstawiany. Bo jest duża doza niepewności. Ale już na przykład spotkanie Legia – Termalica, o tak, wtedy tak! Albo mecz Legia – Dundalk. Bo to jeden z ważniejszych meczów w ostatnich latach, bo zwycięzca niemal pewny... Wtedy idzie mnóstwo „kasy" na takie spotkanie.
- Sponsorujecie nie tylko kadrę, ale, na różnym poziomie, kilku klubów w Polsce. Nowa ustawa hazardowa, blokująca strony nielegalnych w Polsce bukmacherów, sprawia, że możecie przeznaczyć więcej pieniędzy na sport?
- Ustawa na pewno jest lepsza od poprzedniej, bo eliminuje albo przynajmniej ogranicza nielegalną konkurencję. Ministerstwo Finansów jest zadowolone, bo ma większe wpływy, legalni bukmacherzy są zadowoleni, bo rosną im obroty. A na polski sport faktycznie dajemy coraz więcej. O umowie z kadrą już mówiłem, że jest kilka razy droższa niż poprzednia. Ale to nie wszystko. Weźmy Górnik Zabrze, któremu też pomagamy. Obecnie płacimy Górnikowi dziesięć razy więcej niż na początku współpracy! Ale dla mnie sponsoring to nie tylko czysty biznes, jestem przecież również kibicem. Wychowałem się na południu Polski, ten Górnik był mi bliski. Weszliśmy tam wtedy, gdy oni spadali z Ekstraklasy, czyli pokazaliśmy, że nie tylko sukces nas przyciąga.
- Z Lecha Poznań, jako sponsor tytularny, przerzuciliście się na Jagiellonię. Jesteście zadowoleni z tej współpracy?
- Tak. Jagiellonia stała się klubem przewidywalnym, poukładanym, powtarzalnym jeśli chodzi o walkę o najwyższe miejsca w lidze, czytelnym pod względem układu właścicielskiego. Wypaliło to nawet chyba lepiej niż się spodziewaliśmy. Sportowo jest bardzo dobrze, natomiast na ocenę biznesową jeszcze za wcześnie. Będziemy sprawdzać ilu nam graczy przybyło w tamtych okolicach, jak to się ma do naszego zaangażowania w klub. Na razie, jak mówię, oceniamy nasze wejście tam bardzo pozytywnie i całkiem możliwe, że współpraca będzie przedłużona.
- Wracając do reprezentacji: gdy idzie pan na mecz, jest pan bardziej kibicem czy biznesmenem?
- Ciężko pogodzić te dwie role, dam przykład. Mecz w Warszawie, Polska – Armenia i szokujący wynik w 90 minucie: 1:1. Z jednej strony jako biznesmen w tej chwili mam pewnie kilka milionów zysku, bo jak mówiłem, Polacy zawsze grają na wygraną naszych, a więc nikt nie zakładał remisu z Armenią. Ale z drugiej jestem przecież kibicem. Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN żartuje wtedy: nie martw się, jeśli nie wygramy, to przynajmniej zarobisz na nową umowę z nami. Ale Lewandowski strzela w doliczonym czasie gry. Niby biznesowo źle, bo zamiast zarobić kilka milionów złotych, kilka milionów będę musiał wypłacić. Ale kibicowsko super, bo przecież jestem Polakiem. Poza tym wiem, że lepiej, aby Polska wygrywała, bo to buduje fantastyczną atmosferę. Ludzie chcą chodzić na mecze, jednoczą się z kadrą, a w takiej sytuacji nam jako firmie też lepiej się pracuje. Ja jestem z pokolenia, które pamięta głównie porażki Polaków. Te wszystkie przegrane eliminacje mundialu czy EURO, te nadzieje, że z kolejnym meczem będzie lepiej, a nie było. Teraz, gdy gramy z Włochami, to polski kibic idzie na stadion albo siada przed telewizorem i wie, oczekuje, ma nadzieję, że tych Włochów pobijemy. Za moich czasów jako dzieciaka byłaby tylko kwestia ile oni wbiją nam goli. Teraz jest Lewandowski, który nie tylko strzela gole, ale jest świetnie zbudowany, fajnie uczesany, imponuje nie tylko kibicom, ale i przedstawicielkom płci pięknej... Naprawdę w tym momencie kadra jest doskonale „opakowana" i cieszę się, że moja firma może w tym wszystkim uczestniczyć...
Zobacz również: Kolejny zawodnik opuści zgrupowanie przez kontuzję? Decyzja we wtorek