- Każdy trener ma w swoich rękach tylko 80 procent możliwości wpłynięcia na wynik. Pozostałe 20 proc. zależy od sędziego, indywidualnych błędów piłkarzy, czerwonych kartek lub kontuzji. Takie rzeczy każdej drużynie się przytrafiają - opowiada Holender, ale tych, którzy mu wierzą i chcą go słuchać, jest już coraz mniej.
Naszej kadrze przydałby się nowy dobry trener, a Leo ma przecież szerokie kontakty w świecie piłki. Może poleciłby kogoś? Bo w ostatnich miesiącach Holender popełnił tyle błędów, że sens jego dalszej pracy w Polsce stoi pod dużym znakiem zapytania. Oto jak Beenhakker rozwalał to, co wcześniej zbudował.
Błąd 1 - czyli odprawienie Kuszczaka
W Belfaście przegraliśmy głównie dlatego, że graliśmy bez bramkarza. Boruc jest w fatalnej formie psychicznej i fizycznej, a nie miał go kto zastąpić. - Artur zagrał, bo w sobotę rano sztab lekarski poinformował mnie o niedyspozycji Fabiańskiego - tłumaczył się Beenhakker.
Nawet jeżeli to prawda, to Leo, sam jesteś sobie winien! Gdybyś nie przegonił Kuszczaka, to Tomek mógłby zastąpić Artura. Bramkarz Manchesteru nie ma na głowie rozwodu, romansu, koncentruje się na piłce. Zagrałby lepiej niż Boruc.
Błąd 2 - brak posłuchu u piłkarzy
Każdy interesujący się piłką wiedział, że nasza taktyka powinna być prosta - długa piłka do Jelenia, z czego albo wyjdzie spalony, albo bramka. Raz zagrał w ten sposób Roger i padł gol. Dlaczego nie częściej, skoro, jak mówi Leo: - Poleciłem zawodnikom, aby próbowali długich piłek do Jelenia, którego właśnie do takich zadań powołałem...
Skoro Leo polecił, to czemu zespół nie posłuchał? Jeśli gracze nie wypełniają założeń taktycznych, to źle świadczy to nie tylko o nich, ale i o trenerze, który nie potrafi wyegzekwować tego, co zaplanował.
Błąd 3 - brak reakcji na głupotę
W trakcie meczu nieszczęście cały czas wisiało na włosku, bo obrońcy uparli się, aby co chwilę sprawdzać, jak Boruc radzi sobie z wybijaniem piłki nogami na tym kartoflisku. No i w końcu sobie nie poradził.
- Trener mówił przed meczem, żebyśmy nie podawali Arturowi piłki w światło bramki - przyznał Mariusz Lewandowski. Skoro Leo widział, że piłkarze notorycznie to robią, to czemu nie krzyczał, nie reagował? Przez większą część meczu stał smętnie przy ławce i patrzył na zegarek. A jeszcze niedawno w trakcie gry szalał wokół linii bocznej... Stracił serce do pracy?
Błąd 4 - Sagan za długo na ławce
- Na Irlandię wystawiłbym w pierwszym składzie Saganowskiego. Doskonale zna ten styl gry, nie unika walki - mówił w "Super Expressie" Maciej Żurawski. Niestety, Leo nie ma w zwyczaju słuchać kogokolwiek. Nawet jeśli nie w pierwszym składzie, to "Sagan" powinien wejść wcześniej, a nie dopiero w 71. minucie. I nie za Jelenia, tylko za słabego Roberta Lewandowskiego.
Błąd 5 - czkawka po Feyenoordzie
Beenhakker sam sprowadził na siebie krytykę, kiedy zażądał od PZPN zgody na chałturzenie w Feyenoordzie. Atmosfera wokół kadry stała się fatalna. A wiadomo, że w takich warunkach zawsze gorzej się gra. I po co ci to było, Leo?
A na koniec jedno, o dziwo prawdziwe, zdanie Beenhakkera, który przyznał: - Od 10 lat nie widziałem tak słabego meczu... My też nie.
Wrócili z bagażem goli
Mimo katastrofy w Belfaście na reprezentację Polski czekali wczoraj na lotnisku w Pyrzowicach wierni kibice. Piłkarze przemknęli jednak szybko przez terminal do autokaru, który zawiózł ich do tyskiego hotelu Piramida.
Na pytanie dziennikarzy, czy ma zamiar podać się do dymisji, Leo Beenhakker rzucił tylko ironicznie "Why?" (dlaczego?) i machnął ręką, jakby nic się nie stało. Artur Boruc w cywilnych ciuchach i czapce na głowie wymknął się bocznym wyjściem. Jedynie Michał Żewłakow, Marek Saganowski i Mariusz Lewandowski nie uciekli. - Odbyliśmy po tym spotkaniu męską rozmowę i najlepszym dowodem na to, że potrafimy się podnieść, będzie wygrana z San Marino - przekonywał "Żewłak".
- Czy jesteśmy załamani? Nie, jesteśmy wściekli - dodał Saganowski. - Nie mieliśmy prawa przegrać tego meczu. Ale jeszcze nie wszystko stracone.
Włodzimierz Lubański (62 l.): Czyżby Autorytet trenera Beenhakkera się wypalił?
Czy to był najgorszy występ Polski w historii? Być może tak, ale takie porównania nie mają sensu. Jedno jest pewne - nasza drużyna zagrała w Belfaście beznadziejnie. Indywidualnych błędów było tyle, że trudno je zliczyć. Nie mniej bolesne niż wpadki Boruca i jego kolegów były jednak błędy taktyczne.
Kiedy walczy się z przeciwnikiem stosującym agresywną grę i długie podania, to przede wszystkim należy postawić na pressing na jego połowie. Tak aby maksymalnie utrudnić rywalom wyprowadzanie akcji. Nie wolno też dopuścić, by przeciwnik miał tyle miejsca na rozegranie piłki.
To nie są żadne tajemnice, lecz trenerskie abecadło. Nie przypuszczam więc, żeby trener tak doświadczony jak Leo Beenhakker tego nie wiedział. Nie chce mi się wierzyć, że tych poleceń piłkarzom nie przekazał.
Trzeba więc postawić kluczowe pytanie: Czy nasz selekcjoner ma jeszcze wśród zawodników na tyle duży autorytet, by słuchali oni jego poleceń? A może po prostu ten autorytet zdążył już się wypalić?