Super Expres: Dlaczego po meczu z Węgrami nie zwolnił Pan trenera Sousę?
Cezary Kulesza, prezes PZPN: Kontrakt selekcjonera obowiązuje do końca eliminacji, a baraże są ich częścią. Trener Paulo Sousa ciągle ma do wykonania podstawowe zadanie jakim jest awans na mistrzostwa świata w Katarze. Oczywiście bolesna porażka z Węgrami utrudnia nam drogę, ponieważ nie będziemy rozstawieni i pierwsze spotkanie barażowe na pewno rozegramy na wyjeździe. Nie poddajemy się jednak. Przypominam, że wciąż jesteśmy w grze o mundial w przeciwieństwie do wielu europejskich reprezentacji, które już straciły szansę na awans.
- Kto odpowiada za porażkę z Węgrami? Kapitan Robert Lewandowski, który wziął urlop na najważniejszy mecz w eliminacjach, czy trener Sousa, który nie skorzystał z jednego z najlepszych piłkarzy na świecie oraz wystawił najsłabszy skład kadry w tym roku?
- Przegrała reprezentacja Polski. Wygrywamy i przegrywamy razem. Selekcjoner przed tym meczem mocno zaryzykował, chciał wypróbować inne rozwiązania personalne – miał do tego prawo, ale to się nie sprawdziło. Nasza słaba postawa na boisku była prezentem dla Węgrów, którzy bezlitośnie to wykorzystali. Decyzję o składzie zawsze podejmuje trener. Oczywiście po rozmowach z zawodnikami, ale ostanie słowo należy do niego – to on jest sternikiem tego okrętu. I tych ryzykownych decyzji personalnych było więcej nie tylko ta, że Robert nie zagra, ale również oszczędzanie Kamila Glika czy nie wystawienie od pierwszej minuty Piotra Zielińskiego.
- Kiedy dokładnie dowiedział się pan, że Lewandowski nie chce grać z Węgrami? Jak pan zareagował? Prezes PZPN nie powinien naciskać, by "Lewy" zagrał? Stawka tego meczu była potężna.
- Jesteśmy profesjonalnym związkiem. Zatrudniamy fachowców, płacimy im duże pieniądze, nie po to, aby później za nich decydować. Oczywiście jestem na bieżąco w kontakcie ze sztabem drużyny, ale nie ingeruję w politykę personalną trenera, taktykę czy metody treningowe. To byłoby niepoważne. Tak zresztą powiedziałem Paulo Sousie przy naszym pierwszym spotkaniu – że nie będzie ode mnie dostawał kartki ze składem czy listy zawodników, których ma powołać. To jego rola. Trener ma pełną decyzyjność i tym samym ponosi pełną odpowiedzialność za wyniki. Prezes PZPN nie jest od tego, żeby mówić sztabowi, co mają robić tylko zapewnić optymalne warunki do pracy. I z tego się w 100 proc. wywiązujemy. Jeśli pojawił się nagle pomysł zorganizowania zgrupowania w Hiszpanii przed meczem z Andorą to zostało ono błyskawicznie przez PZPN zorganizowane. Jeśli selekcjonerowi bardzo zależało żeby mieć Mattyego Casha do dyspozycji już na listopadowym zgrupowaniu to osobiście zaangażowałem się żeby przyspieszyć procedury w tej sprawie. I ten piłkarz był do dyspozycji trenera. Reszta jest zawsze w głowie trenera i w nogach zawodników.
- Jan Tomaszewski przekonuje, że skład na Węgry to afera stulecia w PZPN. Nie można przejść obojętnie obok tego co się wydarzyło. Jakieś wnioski, konsekwencje?
- Proszę mnie zwolnić z konieczności odpowiadania Janowi Tomaszewskiemu, którego szanuję jako naszego wybitnego reprezentanta, ale którego wszyscy również doskonale znamy z jego skłonności do barwnych i często mocno przesadzonych wypowiedzi. Wszyscy doskonale wiedzieli, jaka jest stawka spotkania z Węgrami. Zagraliśmy słaby mecz, który po prostu przegraliśmy. Popełnialiśmy zadziwiająco proste błędy, które na takim poziomie są niewybaczalne. Niezależnie od absencji Roberta czy Kamila nasza drużyna nie powinna przegrać meczu z Węgrami. Ci piłkarze którzy byli na boisku doskonale o tym wiedzą. Rozumiem rozgoryczenie kibiców po tym meczu, sam byłem wściekły. Ale nie będziemy tego rozpamiętywać w nieskończoność. Trzeba wziąć tę porażkę na klatę i iść dalej. Dlatego tym bardziej liczę, że zawodnicy – zarówno Ci którzy z Węgrami zagrali, jak i Ci których w tym meczu zabrakło - będą mieli jeszcze większą motywację, by w meczach barażowych udowodnić swoją wartość.
- Wiedzieli jaka jest stawka meczu? Mam wrażenie, że zrozumieli to w środę, kiedy okazało się że nie jesteśmy rozstawieni. Decyzje trenera oraz decyzja kapitana reprezentacji pokazują, że nie zależy im na kadrze. Jest mnóstwo tego typu ocen.
- Oczywiście, że wiedzieli. Trener dokładnie tłumaczył to zawodnikom podczas przedmeczowych odpraw – co zresztą zostało pokazane w materiałach Łączy Nas Piłka. Natomiast sugestie, że komuś nie zależy na kadrze uważam za grubą przesadę. A w odniesieniu do Roberta Lewandowskiego, który od lat jest liderem naszej reprezentacji, zawsze pokazywał na boisku wielkie zaangażowanie, zdobył dla niej 74 gole – najwięcej w historii naszej kadry takie sugestie są wręcz obraźliwe. Uważam, że nagonka i hejt jaki się w ostatnich dniach wylał na niego są bardzo niesprawiedliwe. Robert nie zasłużył na takie słowa nawet jeśli wynikają one z wielkich emocji po przegranym meczu z Węgrami.
W naszej galerii możesz zobaczyć memy po meczu Polska - Węgry
- W piątek, cztery dni po meczu z Węgrami, Robert Lewandowski strzelił gola w przegranym meczu Bayernu z Augsburgiem.
- Jest doskonałym napastnikiem. Najlepszym na świecie. Zdobył bramkę tak jak w kilkudziesięciu innych meczach w tym roku zarówno dla Bayernu, jak i reprezentacji Polski. I wiem, że strzeli dla Polski jeszcze wiele ważnych goli. Mam nadzieję, że najbliższe w marcu w meczach barażowych o awans na mistrzostwa świata.
- Na ile ocenia Pan nasze szanse na awans? 3 procent?
- Na znacznie więcej. Ja mocno wierzę w nasz zespół. Przegraliśmy jeden domowy mecz, bardzo ważny, ale nie popadajmy z tego powodu w przesadę. Nie raz już pokazywaliśmy, że potrafimy rywalizować z najlepszymi, dlatego mam nadzieję, że w barażach będzie podobnie. Jestem przekonany, że nasza reprezentacja będzie trudnym rywalem dla każdego. Możemy sprawić niespodziankę nawet jeśli wylosujemy jednego z faworytów. To jest piłka. Czy ktoś myślał, że Serbia pokona ostatnio na wyjeździe Portugalię i awansuje? Na końcu o awansie na MŚ będzie decydować pojedynczy mecz – taktyka trenera, dyspozycja dnia poszczególnych zawodników. W barażach kluczowe będzie też nastawienie psychiczne i wsparcie drużyny. Uważam, że nie ma wspanialszych kibiców niż Polacy i wiem, że tak jak zawsze mocno będą wspierać nasz zespół zarówno w meczu wyjazdowym, jak i jeśli los da nam na to szansę w decydującym meczu u siebie.