„Super Express”: - Piłkarz może podnieść swój poziom mając 28 lat?
Joachim Marx: - Po sobie wiem, że tak. Mając 28 lat zacząłem grać najlepiej. Z każdym sezonem, a nawet dniem, starałem się być lepszy i właśnie osiągnąłem maximum mniej więcej w tym wieku. Według mnie „Franek” zrobił największe postępy po mundialu w Katarze. Mecze Ligi Mistrzów, choć bardziej wyczerpujące pod względem fizycznym i psychicznym, mogą ponieść poziom piłkarza.
- Jego wartość, może również dzięki występom w LM, wzrosła do 9 mln euro i jest najwyższa karierze. Myśli pan, że Lens może go sprzedać chcąc zarobić?
- Jest tu mu na pewno dobrze i jest lubiany. Styl gry Lens mu odpowiada, bo jak oglądam go w meczach reprezentacji Polski, to widzę, że jest w niej trochę zagubiony.
- Dlaczego?
- Według mnie Franek traci 20-30 procent wartości, gdy gra po lewej stronie. Dla mnie jest typowym prawoskrzydłowym. I choć sam mówi, że może grać po obu stronach boiska, to uważam, że gdy gra z lewej jest mniej pewny, jakby się obawiał popełnienia błędu. Rzadko się zdarza, żeby pociągnął mocno po lewej stronie w meczu Lens czy kadry. Jeśli piłkarz jest prawonożny, to dużo pewniej czuje się z tej strony, wykonuje pewniej kiwkę swoją wiodącą nogą.
- Jak z tą sprzedażą Frankowskiego. Jest możliwa?
- Jeśli wartość zawodnika wzrosła, to mogą chcieć go sprzedać, bo tak teraz robi się w wielu klubach, choć głośno nikt o tym nie mówi w Lens. Obecnie rotacja w klubach jest czymś normalnym i rzadko zdarza się, żeby piłkarz grał w jednym przez 9-10 lat. Przedłużenie kontraktu z „Frankiem” też świadczy o tym, że obawiają się, żeby nie odszedł za darmo. Wprawdzie Lens zarobiło sporo na grze w Lidze Mistrzów, ale wydatki też są duże. Klub zapłacił aż 30 mln euro za napastnika Elye Wahiego, który zupełnie zawodzi. Choć mi, jako Polakowi mieszkającemu w Lens, nie byłoby na rękę, żeby „Franek” stąd wyjechał.