Ależ to był rollercoaster mocji! Po godzinie gry wydawało się, że Polaków na Węgrzech nic już nie uratuje. Gospodarze prowadzili bowiem 2:0, a postawa gości w żadnym wypadku nie dawała większych nadziei, że ten rezultat uda się odwrócić. Wówczas jednak doszło do wyrównania na przestrzeni raptem minuty, a zatroszczyli się o to rezerwowi - Krzysztof Piątek oraz Kamil Jóźwiak. Na kolejny cios wymierzony przez Węgrów odpowiedział natomiast Robert Lewandowski. Po starciu pełnym nerwów stanęło więc na remisie 3:3.
Wkurzony Zbigniew Boniek PRZEKLINA na Twitterze! Wyjaśnia hejterów, zero wątpliwości
Z jednej strony Polska może docenić, że udało jej się nie przegrać, z drugiej już na starcie eliminacji straciła dwa cenne punkty. - Nie zrzucałbym wszystkiego na koncepcję, jaką przyjął trener. Zawodnicy spotkali się na zgrupowaniu po kilku miesiącach. Najbardziej zatrważające były błędy w obronie. Traciliśmy gole w kuriozalny, bardzo łatwy sposób. Brakowało krycia i Węgrzy trafiali z ogromną łatwością. To jest największy problem, a nie sama taktyka - uważa Grzegorz Lato w rozmowie z portalem "Sportowe Fakty".
I zwraca uwagę na kwestię, której można się obyło obawiać. - Jeśli założymy, że Anglia odniesie dwa zwycięstwa z Węgrami, to decydujące będzie nasze domowe starcie z Węgrami, a i tak jego stawką może być zaledwie 2. miejsce w grupie, czyli udział w barażach. Sytuacja nie jest dobra. Fajnie, że nasi walczyli, że potrafili odrobić straty, bo przy wyniku 0:2 wielu kibiców zapewne spisywało już to spotkanie na straty. Porażki ostatecznie uniknęliśmy, jednak remis nic wielkiego nam nie daje - podkreśla Lato.