To zdumiewające, ale selekcjonerowi i prezesowi PZPN nie chce się ani pojechać do Niemiec, ani nawet zadzwonić do piłkarza! A to karygodne zaniedbanie, bo urodzony w Gliwicach 22-letni Boenisch był podstawowym piłkarzem niemieckiej młodzieżówki, którą wielu ekspertów uważa za najlepszą w historii.
"Super Express": - Młodzieżowe mistrzostwo Europy zdobyliście w imponującym stylu. W finale wygraliście z Anglią aż 4:0. Tak zdolnego pokolenia Niemcy dawno nie mieli...
Sebastian Boenisch: - Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do turnieju. Już przed mistrzostwami, po ostatnim zgrupowaniu, wiedzieliśmy, że możemy zdobyć tytuł. Czuliśmy się silni.
- Dwa tygodnie temu twój ojciec zapraszał na łamach naszej gazety Leo Beenhakkera lub prezesa PZPN do Bremy na rozmowy w sprawie twojej gry dla Polski. Te dwa tygodnie dużo zmieniły w twoim życiu sportowym. Czy wasze zaproszenie jest jeszcze aktualne?
- Oczywiście, że tak. Trzeba się spotkać i porozmawiać. Nie oznacza to, że od razu podejmę decyzję, ale sprawa wyboru przeze mnie dorosłej reprezentacji jest wciąż otwarta.
- Po młodzieżowym EURO niemiecka federacja zrobi chyba wszytko, żeby nie stracić nikogo z tak znakomitej drużyny...
- Niemieckie media i kibice stawiają sprawę jasno: działacze związku muszą zatrzymać nas wszystkich dla Niemiec. Dominują opinie, że nasza drużyna była najlepszym zespołem U-21 w Niemczech od ponad 20 lat.
- Mistrzostwa w Szwecji obserwował trener dorosłej reprezentacji Joachim Loew. Rozmawiał z tobą na temat przyszłości?
- Nie było konkretnych rozmów selekcjonera z żadnym z nas. Za to dziennikarze wciąż mnie pytali, czy będę grał dla Polski. Ja nie odpowiadałem jednoznacznie na to pytanie, bo koncentrowałem się na grze.
- Powiedz szczerze: czujesz się lekceważony przez PZPN? Już rok temu zgłaszałeś akces do reprezentacji Polski. W ciągu roku zdobyłeś mistrzostwo Europy U-21, a z Werderem wygrałeś Puchar Niemiec i grałeś w finale Pucharu UEFA. A mimo to rządzący polską piłką nie interesują się tobą.
- Dziwi mnie postępowanie PZPN. Uważam, że jest wręcz obowiązkiem federacji danego kraju, żeby rozmawiać z piłkarzem, który zgłasza chęć gry w kadrze. Trzeba go zachęcić. A o tym, że Polska jest mną zainteresowana, dowiaduję się wyłącznie z gazet. A zatem: tak, czuję się lekceważony.
- Co będzie dalej z tą mistrzowską drużyną Niemiec? Wielu z was może zdecydować, że będzie reprezentować kraje, w których się urodziliście lub skąd pochodzą wasi rodzice...
- Nie rozmawialiśmy o tym podczas mistrzostw. Mogę się tylko domyślać, że kapitan zespołu Sami Khedira (urodzony w Niemczech, ojciec Tunezyjczyk, matka Niemka - przyp. red.) będzie dalej grał dla Niemiec. A co z pozostałymi? Naprawdę nie wiem.