Wyprawa do stolicy Słowenii była podsumowaniem fatalnych eliminacji w wykonaniu Polski. Po fatalnej porażce 0:3 stało się jasne, że biało-czerwoni nie zakwalifikują się na mundial w Brazylii, a ówczesnemu prezesowi Polskiego Związku Piłki Nożnej, Grzegorzowi Lacie, nerwy puściły bezpośrednio po końcowym gwizdku i zanim porozmawiał z Holendrem, to o fakcie jego zwolnienia powiedział w wywiadzie telewizyjnym. - Myślę, że po trzech latach współpracy dobre wychowanie powinno sprawić, że o decyzji najpierw dowiaduje się trener - nie ukrywał wówczas rozgoryczenia szkoleniowiec.
Ostatecznie eliminacje do mundialu w Kraju Kawy w roli selekcjonera polskiej kadry dokończył Stefan Majewski, ale nie potrafił już poskładać rozbitego zespołu w całość. Polska ekipa pod jego wodzą zanotowała dwie porażki - 0:2 w Pradze z Czechami oraz 0:1 ze Słowacją w Chorzowie. Obraz tamtych czasów oddawał zwłaszcza ten ostatni pojedynek. Na trybunach Stadionu Śląskiego pojawiło się raptem... 4500 osób. Kadra znajdowała się w opłakanym stanie.
Dla wchodzącego wtedy do drużyny Lewandowskiego był to dopiero 12. występ w narodowych barwach. - Pamiętam kulisy bardziej, niż sam mecz (śmiech). Nie ma co porównywać tamtej reprezentacji do obecnej, do poziomu jaki wtedy prezentowaliśmy i teraz, ani właśnie kulis w jakich wtedy się znaleźliśmy. Dziesięć lat temu graliśmy zupełnie inaczej, to była inna szkoła. Jedziemy tam zrobić swoje, nie ma tamten wynik i mecz żadnego wpływu. Porównania nie mają sensu. Dla młodego zawodnika to było szokujące, gdy teraz o tym pomyślę, ale nie mi oceniać. To będą zupełnie inne okoliczności - wspomina kapitan Polaków cytowany przez portal laczynaspilka.pl.
Zwycięstwo w Lublanie stanowiłoby dla Polski milowy krok w drodze do mistrzostw Europy 2020. Pierwszy gwizdek w piątek, 6 września o godzinie 20:45.