"Super Express": - Widziałeś już film "Złoty środek"?
Roger Guerreiro: - Oczywiście, że tak. Świetnie wypadłem (śmiech). A poważnie, to trudno nawet powiedzieć, żebym zagrał jakąś rolę. Po prostu stałem wśród wielu ludzi w końcowej scenie. Ale i tak bardzo mi się podobało i jeszcze kiedyś chciałbym tego spróbować. Tylko, że tym razem chcę mieć jakąś kwestię. Chociaż kilka słów!
- To może przekwalifikujesz się na aktora?
- Nie, zostanę przy piłce. Praca przy filmie wcale nie jest lżejsza. Scena z moim udziałem trwa może dwie minuty, ale nagrywaliśmy ją przez pięć godzin! Za to poznałem wiele znanych osób. Zastanawiałem się nawet, kto kogo powinien prosić o autografy... Oczywiście żartuję, ale naprawdę warto było spróbować czegoś nowego.
- Olafa Lubaszenkę, reżysera tego filmu, znałeś chyba wcześniej?
- Wiem, że jest wielkim fanem Legii. Wiele razy spotykałem go na meczach, widziałem na trybunie dla VIP-ów, ale... nie miałem pojęcia, czym się zajmuje. Bo mam w domu telewizję brazylijską i polskiej prawie wcale nie oglądam.
- Dotarły do ciebie wiadomości o tym, co się dzieje w Belfaście?
- Tak. Jest podobno niezbyt bezpiecznie, ale bez przesady - nie jedziemy przecież na wojnę. Myślę, że gospodarze zorganizują wszystko tak, żebyśmy mogli skupić się tylko na meczu.
- Macie sposób na rywali?
- Irlandczycy grają siłowo, a my nie możemy próbować grać tak samo. To ich styl i są w nim lepsi. Za to jeśli zagramy szybko, z dużą liczbą podań, to powinniśmy wygrać. Bo w takiej grze Irlandczycy są słabsi.
- Akurat ty chyba naprawdę masz patent na wyspiarzy.
- Ostatnio graliśmy z nimi dwa razy towarzysko. Najpierw wygraliśmy 3:2 z Irlandią, a potem było 1:0 z Walią. I strzeliłem dwie bramki - Irlandczykom ładną, a Walijczykom bardzo ładną. Tak, wyspiarze mi pasują.
- To może po epizodzie w filmie teraz zagrasz jedną z głównych ról?
- OK, mogę być nawet głównym bohaterem.