„Super Express"”: - Zaskoczyło cię, że Kacper Kozłowski znalazł się w reprezentacji Polski?
Sebastian Mila: - W żadnym wypadku, bo już przed startem ligi mówiłem, że to najbardziej utalentowany młodzieniec w Polsce. Wypowiedziałem te słowa z pełną odpowiedzialnością. Zobaczyłem chłopaka o dużej skali talentu.
- Podobnie ocenił go selekcjoner kadry Paulo Sousa.
- Wprawdzie trener nie zna go jeszcze tak dobrze, ale jak widać również dostrzega w nim coś więcej. Widzi co może zrobić dla zespołu. Dlatego zaprosił go do kadry. Chce zobaczyć jak będzie funkcjonował podczas treningu w otoczeniu lepszych piłkarzy.
- Co może mu dać to powołanie?
- To będzie dla niego cenne doświadczenie i niesamowity bodziec do pracy. Będzie mógł sam przekonać się w jakim jest miejscu i co musi zrobić, aby na stałe zagościć w reprezentacji. Trzymam za niego kciuki, bo tak jak ja pochodzi z Koszalina i grał w Bałtyku. Start ma mega obiecujący. Ważne, żeby się tym nie zachłysnął, ale żeby był tak głodny sukcesu jak Robert Lewandowski. Życzę mu tego z całego serca. Niech ciągle będzie mu mało meczów, goli, zwycięstw i trofeów. Aby ciągle podwyższał sobie poprzeczkę.
Kolejny REKORD z udziałem Lewandowskiego. Te liczby powalają na kolana, oni są niemożliwi
- Trener Sousa mówi o nim „fenomen”. Co ciebie zachwyciło w pomocniku Pogoni?
- Możemy używać różnych słów, aby oddać skalę jego talentu. Jest niekonwencjonalny i bezczelny. W każdej sytuacji ma do zaproponowania coś ekstra. Wychodzi poza schematy. Jak na niego patrzę to odnoszę wrażenie, że on czuje się tak, jakby grał z kolegami na podwórku. To mi się w nim podoba. Nie boi się walki z rywalem, wchodzi z nimi w pojedynek. Ale tak grają właśnie najlepsi piłkarze. Pamiętajmy, że on cały czas się rozwija. Imponuje balansem ciała, którym robi przewagę. Pod tym względem przypomina mi troszkę Piotra Zielińskiego. Teraz będzie mógł go podpatrzeć na zgrupowaniu.
- Z każdej strony padają zachwyty pod jego adresem. Nie za szybko jednak został rzucony na głęboką wodę?
- Nie ma co mówić, że jest za młody, że pochwały sprawią, że mu „odbije”. Wiek nie ma znaczenia, ważne są umiejętności, to co potrafisz. A on już umie dużo. Uważam, że jeśli ktoś zasługuje na pochwały to niech je dostaje.
- Poradzi sobie z tym wszystkim?
- W ostatnim czasie dużo się wokół niego dzieje. Najpierw dostał powołanie, więc od razu zrobiło się duże halo i zainteresowanie ze wszystkich stron. Potem selekcjoner Sousa przyjechał do Szczecina. To był dla niego duży ciężar gatunkowy. W tym momencie nie wypadł najlepiej, ale to się zdarza. Ale lepiej, że stało się to teraz, bo za chwilę ta sytuacja będzie dla niego złotą monetą, którą będzie płacił.
- Byłeś kiedyś w podobnej sytuacji?
- Kiedyś trener Anglików Sven-Goeran Eriksson powiedział, że najbardziej obawia się mnie i Maćka Żurawskiego. Po tych słowach byłem „ugotowany”. Tak bardzo chciałem pokazać, że zasługuję na te pochwały, że później w meczu nie dałem rady dobrze się sprzedać. Podejrzewam, że z Kozłowskim był podobnie. Następnym razem już inaczej będzie do tego podchodził.
- To jest najdroższy „Kozioł” w Polsce?
- Kiedyś grałem w Dyskoboli Grodzisk z Igorem Koziołem. Z całym szacunkiem dla niego, ale ten Koziołek jest lepszy (śmiech).
Była gwiazda Lecha Poznań znowu przed sądem! Ma 13 zarzutów, w tym kradzież perfum Diora