Food&Ball – tak nazywa się restauracja, którą w listopadzie 2018 roku w katowickiej galerii Libero otworzył Arkadiusz Milik. Można tam dobrze zjeść, a przy okazji emocjonować się meczami, które są transmitowane w lokalu i na tarasie w okresie letnim.
- Niestety, ze względu na pandemię od dwóch tygodni jesteśmy zamknięci, ale… postanowiliśmy się nie poddawać – mówi nam Krzysztof Ciemiera, mający na swoim koncie tytuły mistrza Polski w zawodach barmanów, a obecnie nadzorujący osobiście specjalną akcję posiłków do szpitali.
Stara Dama poderwie Milika? Szykuje się sensacyjny transfer reprezentanta Polski
- Ta akcja zaczęła się dwa tygodnie temu. Wierzymy, że dobro wraca, więc postanowiliśmy smacznymi posiłkami wesprzeć personel medyczny katowickich szpitali. Do tej pory posłaliśmy w różne miejsca kilkaset posiłków, z reguły po 30-40 na oddział… - wyjaśnia Ciemiera.
Ebi Smolarek, prezes Polskiego Związku Piłkarzy: Obniżka o 50 procent? To za dużo!
- Inicjatywa pomocy wyszła od restauracji, ale szybko dołączyli do niej stali klienci Food&Ball, którzy często inspirują nas do działania. Dzwonili do nas, sugerowali, żebyśmy zaczęli gotować na wynos. I z tego też zrodziła się fajna akcja, bo klienci zamawiają jeden obiad dla siebie i wskazują, gdzie miałby trafić drugi taki posiłek. Jeden obiad wędruje więc do naszego klienta, a kolejny do wskazanej instytucji - tłumaczy Ciemiera.
Restauracja Milika wspomaga katowickie szpitale, ale jest też otwarta na pomoc innym. - Na przykład posiłek dla seniora. O tym też myślimy – mówi Ciemiera.
Zbigniew Boniek ujawnił prawdę o PANDEMII. Stracił bliskie osoby przez koronawirusa
- Do restauracji zgłaszają się też osoby o różnych profilach działania i z różnych stron Polski, choć tu mielibyśmy problem z dostarczeniem jedzenia, ze względu na odległość. Pomagamy lokalnie, ale, jak to się mówi, pomagając lokalnie, pomagasz globalnie – dodaje Ciemiera.
O akcji Arka Milika i jego drużyny z Food&Ball "grającej" dzisiaj w innych warunkach niż zwykle jest już głośno również poza Polską, duży artykuł na ten temat powstał w angielskim „Daily Mail”, pisała też o tym włoska prasa. I dobrze, bo takich gestów w trudnych czasach nigdy nie za wiele.