Pierwsza połowa nie zapowiadała katastrofy wybrańców trenera Fernando Santosa. Biało-czerwoni szybko strzelili dwa gole. W rolach głównych wystąpił duet: Arkadiusz Milik - Robert Lewandowski. Jednak najwyraźniej prowadzenie uśpiło czujność polskich piłkarzy.
Problemy zaczęły się zaraz po przerwie, od błędu Piotra Zielińskiego w linii środkowej. Mołdawianie zdobyli kontaktową bramkę i uwierzyli, że rywal wcale nie jest taki mocny jak go przedstawiają. A polski zespół z każdą minutą był coraz bardziej bezradny i jakby pogodzony z nadchodzącą klęską. W roli kata wystąpił Ion Nicolaescu, strzelec dwóch goli. Przy drugim trafieniu zawinił Tomasz Kędziora, a przy trzecim Wojciech Szczęsny.
15 października czas na rehabilitację. Niech kapitan Piotr Zieliński poprowadzi „Biało-czerwonych” do efektownego zwycięstwa nad Mołdawią. Tylko w ten sposób można odkupić winy za tamtą kompromitację. Do boju, Polsko!