Jakub Błaszczykowski nie miał ostatnio najlepszego czasu. Ostatni raz na boisku pojawił się w listopadzie, kiedy to zagrał w meczu reprezentacji Polski z Meksykiem. Od tamtej pory leczył kontuzję pleców, a rehabilitacja niestety cały czas się przedłużała. W minionych tygodniach wydawało się jednak, że 32-letni skrzydłowy jest coraz bliżej powrotu do gry. Dostał zielone światło na trenowanie z VfL Wolfsburg, ale okazuje się, że z jego zdrowiem i formą wciąż jest coś nie w porządku.
Jak informuje "Przegląd Sportowy" Błaszczykowski do zajęć z drużyną wrócił tylko na chwilę. Niedługo później poprosił klub o pozwolenie na powrót do Polski. Najwyraźniej sztab medyczny "Wilków" nie był w stanie mu pomóc, a sam piłkarz postanowił wrócić do ojczyzny. Dostał na to zgodę i w najbliższym czasie będzie pracował m.in. w Płocku, gdzie pracuje jego wujek Jerzy Brzęczek, trener miejscowej Wisły. 32-latkiem opiekował się będzie specjalista od przygotowania fizycznego w zespole "Nafciarzy" - Leszek Dyja.
Obaj panowie mieli już ze sobą do czynienia. Dyja był bowiem w sztabie reprezentacji Polski za czasów selekcjonera Waldemara Fornalika. Uznaje się go za jednego z najlepszych specjalistów do przygotowania motorycznego w kraju. Błaszczykowski oddał się w ręce eksperta, bo chce jak najlepiej przygotować się do mundialu. Na mistrzostwach świata do tej pory jeszcze nie wystąpił - w 2006 roku był już po debiucie w dorosłej kadrze i miał nawet dostać powołanie, ale doznał kontuzji i nie pojechał na turniej do Niemiec.
W tym sezonie Bundesligi o występ może być 32-latkowi bardzo trudno. Do końca rozgrywek pozostało ledwie siedem kolejek, a na dobrą sprawę wciąż nie wiadomo, jak poważny jest jego uraz i ile jeszcze potrzebuje czasu. Miejmy jednak nadzieję, że dojdzie do zdrowia odpowiednio szybko, by w czerwcu wraz z kolegami polecieć na mundial.
ZOBACZ: Jakub Błaszczykowski o konflikcie z Robertem Lewandowskim: Jesteśmy różni