Artur Boruc nigdy nie był zawodnikiem, który robił coś dla poklasku i dla przypodobania się innym. Jego silny charakter sprawia, że Polaka można albo kochać, albo nienawidzić. Za czasów gry w Celtiku Glasgow potrafił doprowadzić kibiców Glasgow Rangers do białej gorączki. W niebieskiej części tego miasta Boruc nienawidzony jest nadal, a w Celtiku został legendą.
22-latek imprezował w czasie kwarantanny. Teraz zapłaci PÓŁ MILIONA kary!
Łatwo nie mieli z nim również niektórzy koledzy z drużyny. Po przygodzie ze szkockim klubem, Polak trafił do Fiorentiny. Początkowo nie miał tam łatwo, bo w bramce rządził Sebastien Frey. Francuz miał ugruntowaną pozycję na Półwyspie Apenińskim, bo dał się poznać z bardzo solidnej strony za czasów gry w Parmie. Nie inaczej było i we Florencji. Frey'owi przytrafiła się jednak kontuzja, co stało się okazją dla Boruca.
Były piłkarz rozda tysiące prezerwatyw za PÓŁDARMO. Tłumaczy to koronawirusem
Były reprezentant Polski wykorzystał pech rywala i na dobre wskoczył do wyjściowego składu "Violi". Frey nie wspomina dobrze współpracy z Borucem. - Boruc zawsze mnie wkur***ł. Był egoistą. Nie powiem jednak nic więcej, żeby nie wzbudzać kontrowersji - powiedział były zawodnik na antenie Radio Toscana. Polak spisywał się na tyle dobrze, że Frey musiał opuścić Florencję i przeniósł się do Genui.