"Super Express": - Dla Lecha triumf w Pucharze Polski to jedyny sposób na awans do eliminacji Ligi Europy. Poza tym w tym roku dwukrotnie zebrali baty od Legii, więc ogromna motywacja powinna być ich atutem. A co będzie siłą Legii?
Bogusław Leśnodorski: - To co się działo podczas sezonu, 2 maja nie będzie miało żadnego znaczenia. Obie drużyny przystąpią do walki z czystą kartą. My też jesteśmy zdeterminowani, bardzo chcemy tego pucharu. Nie mamy żadnych problemów kadrowych. Gotowy jest Michał Pazdan, do składu wraca palący się do gry Tomek Jodłowiec. Jesteśmy gotowi.
- Ostatnia porażka w Ekstraklasie z Zagłębiem Lubin (0:2) może mieć wpływ na postawę Legii w finale?
- Jeśli już, to tylko pozytywny. Chłopaki doskonale wiedzą, co zepsuli. Powinniśmy wygrać ten mecz. Ale znów w drugiej połowie, tak jak w Chorzowie, było za dużo nerwowości, a za mało przeprowadzonych na zimno akcji. Jestem pewien, że to już się nie powtórzy.
- Po zwolnieniu Henninga Berga rozmawialiście z Janem Urbanem o jego powrocie do Legii. Dlaczego ostatecznie go pan nie zatrudnił?
- Cały czas mam kontakt z Jankiem, ale wtedy potrzebowaliśmy kogoś innego. Co nie zmienia faktu, że wykonał w Lechu kawał dobrej roboty. Objął zespół, kiedy ten był w potężnym kryzysie, a jednak awansował do ósemki. Ostatnie dwa mecze im nie wyszły, ale nie powinno to rzutować na bardzo pozytywną ocenę pracy Janka w Poznaniu.
- Co różni trenera Urbana i Stanisława Czerczesowa, jako szkoleniowców i jako ludzi?
- To dwa różne typy osobowości, ale mają również wiele cech wspólnych.
- Jakich? Urban to dusza człowiek, a Rosjaninowi zarzuca się, że jest butny i pyszny…
- Nieprawda! Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że obaj są bardzo w porządku. Pełni empatii, szczerzy, inteligentni, obdarzeni sytuacyjnym dowcipem. I najważniejsze: obaj rozumieją piłkarzy.
- Z Lecha po sezonie odejdzie pewnie grupa piłkarzy z Karolem Linettym, Marcinem Kamińskim i Dawidem Kownackim na czele. Kiedyś mówił nam pan, że chętnie np. Linettego widziałby przy Łazienkowskiej. Złożycie mu propozycję?
- Żadnego lechity nie przymierzamy do Legii. Oczywiście latem sytuacja może ulec zmianie, ale na dziś nikt z Poznania nas nie interesuje.
- W ogniu krytyki znalazł się znowu Ondrej Duda. Zarzuca mu się, że gra od niechcenia i od fiaska transferu do Interu Mediolan, jest cieniem piłkarza, który czarował na początku pobytu w Warszawie. Zgodzi się pan z tymi opiniami?
- Mam świadomość, że oczekiwania wobec Ondreja są zdecydowanie większe. Nie daje drużynie tyle, ile byśmy oczekiwali, ale może dzieje się tak po części dlatego, że jego naturalna pozycja to „dziesiątka”, a z konieczności gra gdzie indziej, bardziej cofnięty. Poza tym, to taka charakterystyczna cecha młodych piłkarzy, że nie potrafią ustabilizować formy w dłuższym okresie czasu. Ale Duda to bardzo dobry piłkarz, wierzę, że jeszcze przysporzy nam wiele radości.
- Po słabej wiośnie pyta koś o niego?
- Oczywiście! Ale nie ma co wymieniać klubów, bo przecież okienko transferowe jest zamknięte, a poza tym do 15 maja interesuje nas tylko piłka. Innymi sprawami się nie zajmujemy.
- To prawda, że latem następcą Nikolicia w Legii ma zostać jego rodak – król strzelców MŚ do lat 20, Bence Mervo ze Śląska Wrocław?
- Z ręką na sercu mówię, że nigdy nie interesowaliśmy się tym zawodnikiem. Oczywiście istnieje plan „B” na wypadek gdyby Nikolić latem chciał spróbować nowych wyzwań, ale po pierwsze - wierzę, że Nikolić z nami zostanie. A po drugie - Mervo ten plan nie dotyczy.
Bogusław Leśnodorski: Żadnego lechity nie przymierzamy do Legii, ale...
To będzie wyjątkowy finał Pucharu Polski. Legia gra o pierwsze trofeum uświetniające jubileusz 100-lecia klubu, a dla Lecha zwycięstwo to już praktycznie jedyna szansa na awans do eliminacji Ligi Europy. Prezes klubu z Łazienkowskiej Bogusław Leśnodorski (40 l.) jest pewien, że to jego drużyna obroni zdobyty przed rokiem puchar. – Wygramy 3:1 – twierdzi w rozmowie z "Super Expressem"