AC Fiorentina - Lech Poznań: Kuba Błaszczykowski mógł grać w Lechu! Poszło o kilkaset złotych

2015-10-21 4:00

Jakub Błaszczykowski (30 l.) zagra jutro z Fiorentiną i będzie dużym zagrożeniem dla Lecha, bo jego forma poszła ostatnio do góry. Przy okazji meczu Ligi Europy odsłaniamy kulisy niedoszłego transferu Kuby (przełom 2004/2005) do stolicy Wielkopolski. Zdaniem ówczesnego trenera Lecha Czesława Michniewicza i Jerzego Brzęczka, wujka Kuby, poszło raptem o kilkaset złotych!

Końcówka 2004 roku. 19-letni Kuba Błaszczykowski pojawia się na testach w Lechu i od razu zachwyca.

- Spędził z nami kilka dni - mówi Michniewicz. - Na jednych z zajęć podzieliłem zespół na cztery grupy. Każda mierzyła się z każdą, mecze trwały po 10-15 minut. Kuba trafił do drużyny młodych, którzy wygrali cały turniej. Bardzo dobrze wtedy wypadł, ale nie był wówczas gotowy na grę w pierwszym składzie. Podkreślam jednak, że bardzo go chcieliśmy, tylko że z finansami było u nas wtedy krucho - przyznaje Michniewicz.

Ciut mniej od Nawrocika

- Zaproponowaliśmy mu kontrakt ciut niższy od takich piłkarzy, jak Zakrzewski, Nawrocik czy Telichowski, tylko że oni już wtedy grali w ekstraklasie - mówi były trener Lecha. Ile to było dokładnie?

Zobacz: Kuba Błaszczykowski strzelił PREMIEROWEGO gola dla Fiorentiny [ZOBACZ WIDEO]

- Chodziło o kontrakt na poziomie kilku tysięcy złotych miesięcznie. Niby nie była to jakaś astronomiczna suma, ale tyle zarabiali u nas najlepsi, a Kuba był wtedy zupełnie nieznany. I druga, nawet ważniejsza sprawa. Ludzie Błaszczykowskiego chcieli, aby wykupiła go Wisła. Do nas miał być tylko wypożyczony. Wizja promowania nie swojego zawodnika nie bardzo nam się podobała - mówi nam Radosław Majchrzak, ówczesny prezes Lecha.

Nie byłby w stanie się utrzymać

Tak czy inaczej jeśli chodzi o sprawy finansowe, poszło o niewielką kwotę, co potwierdza Jerzy Brzęczek, wujek Kuby.

Kliknij: Kibice Borussii Dortmund napisali piosenkę o Kubie Błaszczykowskim [ZOBACZ WIDEO]

W Lechu chcieli, żeby Kuba został, bo wypadł bardzo dobrze. Byli zainteresowani, my też, ale nie dogadaliśmy się finansowo. Sprawa rozbiła się o kilkaset złotych, bez których Kuba nie byłby w stanie utrzymać się w nowym mieście." - tak mówił Brzęczek w książce "Kuba".

Nie ma żalu

Ostatecznie Lechowi przeszedł więc koło nosa wielki talent, choć w tym przypadku trenerzy i działacze nie byli ślepi, bo na umiejętnościach piłkarza poznali się od razu. Zadecydowały inne sprawy.

- Gdy Kuba był już w Dortmundzie, byłem na ich zgrupowaniu w Hiszpanii. Zażartowałem, że gdyby wtedy trafił do Lecha, to nie grałby w Borussii. Kuba nie miał żalu, że u nas nie został. Jurek Brzęczek też nie, bo wiedział, że i tak będzie miał dla niego klub. I na wiosnę 2005 Kuba był już w Wiśle - wspomina Michniewicz.

Najnowsze