FK Kukesi - Legia Warszawa. Aleksandar Prijović: Legia Warszawa jest wizytówką polskiego futbolu

2015-07-30 15:49

Kocha piłkę, tatuaże i szybkie samochody. Wołają na niego "szwajcarski Zlatan". Zapewnia jednak, że włosy zapuścił dla żony, a nie żeby się upodobnić do Szweda. Aleksandar Prijović (24 l.), nowy napastnik Legii, wprowadził do szatni wicemistrza Polski sporo kolorytu. Na razie ma na koncie jedną bramkę w barwach klubu z Łazienkowskiej. Dziś chce dołożyć kolejną w meczu trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy z albańskim FK Kukesi.

"Super Express": - Jesteś już w Polsce kilka tygodni. Jak aklimatyzacja?

Aleksandar Prijović: - Bardzo dobrze. Koledzy mnie zaakceptowali. Warszawa to supermiasto, a Legia jest wizytówką polskiego futbolu. Jeśli ktoś mówi o piłce belgijskiej, to myśli Anderlecht, jeśli o holenderskiej, nasuwa się Ajax, a jeśli o polskiej, to Legia. Grałem we Włoszech, Szwajcarii, Anglii, Szwecji, Norwegii i Turcji. Sporo widziałem, ale Legia to największy klub, w jakim występowałem. Większy nawet niż angielski Derby County. Miałem propozycje z Rosji i połowy ligi tureckiej, ale czułem, że oferta z Legii to jest właśnie to, czego mi trzeba.

- Kibice Legii mówią na ciebie "nasz Zlatan", ale ten przydomek masz od dawna.

- Dostałem go, gdy jeszcze grałem w Parmie. Koledzy zaczęli wołać na mnie Zlatan lub "Ibra". I tak było wszędzie, choć nie robiłem niczego specjalnie pod to. Gdy zapuszczałem włosy, to nie dlatego, żeby być podobny do Zlatana, ale dlatego, że długie włosy podobają się mojej żonie. Trochę jesteśmy podobni, ale "Ibra" jest wyższy i cięższy. To porównanie mi nie przeszkadza. Gorzej by było, gdyby porównywali mnie do najgorszego piłkarza świata.

- Wspomniałeś żonę. Internet zawrzał po tym, gdy w ostrych słowach zaatakowałeś internautę za jego niewybredny komentarz pod jej adresem.

- Rozmawialiśmy o tym w klubie, taka sytuacja się nie powtórzy. Koniec tematu.

- Ale skoro tak nerwowo reagujesz, to może i na boisku dajesz się prowokować?

- Gdyby tak było, dostałbym z 10 czerwonych kartek, a mam na koncie bodaj jedną. Na boisku odpowiadam inaczej, sportową złość traktuję jako motywację. Kiedy jako gracz Bolusporu rozgrzewałem się przed wejściem na boisko z Antalyasporem, kibice rywali rzucali we mnie monetami. Tak ze 30-40 poleciało. Wchodząc, pokazałem im gest, dwa palce do oczu: "teraz popatrzcie". Minutę później strzeliłem gola i znów do nich gest "popatrzcie". Ich miny były bezcenne.

- Ze Zlatanem łączy cię też zamiłowanie do szybkiej jazdy. W biografii "Ibra" chwalił się, że pędził ponad 250 na godzinę.

- W takim razie można powiedzieć, że pobiłem jego rekord. Co do aut, zaczynałem od mercedesa CL 600, a teraz mam porsche 911 turbo. Miłością do dobrych samochodów zaraziłem się od brata, który ma firmę deweloperską.

- Czyli jak będziesz chciał mieć dom, to brat ci go zbuduje?

- Tak. I da jeszcze "braterską zniżkę" (śmiech). Nasza rodzina lubi ciężką pracę. Ja nie mam problemu, żeby trenować nawet trzy razy dziennie, brat buduje domy... Tak nas wychowali rodzice. Tata przyjechał z Serbii z jedną walizką, ale poradził sobie.

- Na twoim ciele widać dużo tatuaży. Któryś ma szczególne znaczenie?

- Niektóre są symboliczne, inne efektowne. Mam daty urodzin mamy, taty, siostry i brata, mam też sentencję pisarza Charlesa Bukowskiego: "Jeśli nie zaryzykujesz, to nigdy nic nie wygrasz". Mogę to odnieść do transferu do Legii. Chcę wygrywać, dlatego podjąłem ryzyko.

Najnowsze