"Super Express": - Kilka miesięcy temu ogłosiliście z Arturem Borucem, że kupujecie piłkarski klub Zagłębie Sosnowiec. Coś cicho o tym projekcie...
Andrzej Fonfara: - Zmieniliśmy plany. Nie będziemy inwestować w zakup tego klubu, bo doszliśmy do wniosku, że nie da się prowadzić biznesu w Polsce, mieszkając za granicą. Ja w USA, a Artur w Anglii. Uznaliśmy, że jeśli już to robić, to porządnie, a nie na pół gwizdka. Mamy z Arturem inne plany, ale nie będę ich na razie zdradzał.
- Może zdradzisz zatem swoje bokserskie plany?
- Na dniach kończy mi się kontrakt promotorski z Leonem Margulesem z Warriors Boxing. Mam kilka ofert od innych promotorów, ale ofertę Warriors rozważę jako pierwszą. Może z nim przedłużę kontrakt, może z kimś innym podpiszę, a może w ogóle nie będę miał promotora. Mój brat Marek jest moim menedżerem, a słynny Al Haymon doradcą i bardzo mi odpowiada ten duet.
- Adam Kownacki nie ma promotora i bardzo dobrze sobie radzi w bokserskim biznesie...
- Jak widać, można i tak. Widziałem jego ostatnią walkę. Bardzo mu kibicuję, bo to fajny człowiek, bardzo skromny. Niektórzy krytykują go za styl walki, że za dużo obrywa w ringu. O mnie mówili to samo. Ale Adam wygrywa i konsekwentnie zmierza do swego celu. Chce zostać mistrzem świata i na pewno osiągnie swój cel.
- A kiedy ciebie znowu zobaczymy w ringu?
- 19 maja w Barclays Center na Brooklynie na ring powróci Keith Thurman, są plany, abym i ja zawalczył na tej gali.
- Z kim i w jakiej wadze?
- Nie wiem jeszcze z kim, ale raczej w wyższej wadze - junior ciężkiej (90,7 kg). Zacząłem już treningi, nie muszę się katować i zbijać kilogramów.
- Kalifornia to teraz twój dom?
- Tylko treningowy. Mój prawdziwy dom wybudowałem w Chicago. W Kalifornii tylko trenuję, pogoda jest tu piękna, mam zaplanowany każdy dzień: jest czas na treningi, odpoczynek i ukochaną rodzinę. Wspaniale jest mieć przy sobie moją żonę i synka, patrzeć, jak się on rozwija. To oni dają mi siłę.