Marcin Bułka

i

Autor: Cyfrasport Marcin Bułka

Będzie transfer?

Marcin Bułka dla "Super Expressu" szczerze o transferze, Milanie i pozycji w kadrze na Euro 2024 [WIDEO]

2024-06-07 6:53

Ma dopiero 25 lat, a w CV już takie kluby jak Chelsea, PSG czy Nicea. Dziś Marcin Bułka występuje w tym ostatnim zespole i robi furorę: w ubiegłym sezonie miał najwięcej czystych kont ze wszystkich bramkarzy Ligue 1. Już mówi się o jego potencjalnym wielkim transferze, ale teraz „Buła” myśli tylko o Euro 2024. Zobaczcie wywiad wideo z Marcinem Bułką.

- Grał w wielkich klubach: Chelsea, PSG. Teraz mówi się o jego transferze do Milanu. Czy robi to na nim wrażenie? - Na pewno zawsze to coś dużego, niezależnie od wieku czy od pozycji, jaką mam w klubie. Dzisiaj też jestem w zupełnie innym miejscu, na innej pozycji i na pewno podchodzę do tego z dużo chłodniejszą głową. Ale ewentualny transfer, o ile do niego dojdzie, to temat dla moich agentów, ja się tym nie zajmuję – mówi Marcin Bułka.

„Super Express”: - Mówi się, że Nicea będzie chciała za ciebie 40 milionów euro. Jak na bramkarza to wielkie pieniądze.

Marcin Bułka: - Ja nie skupiam się na kwotach. To jest do dogadania między klubami, to nie jest moja tak naprawdę sprawa. Ja tylko staram się być dobry na boisku. Im lepszy jesteś na boisku, tym twoja wartość rośnie, to jest normalnie w piłce nożnej.

- Transfer to jest coś, co wchodzi w grę z twojej perspektywy w tym momencie?

- Ja się nigdy nie zamykałem na nic, choć jestem zadowolony z miejsca, w którym się znajduję. Jestem dobrej lidze, w bardzo dużym klubie, super miejscu. Mam wielkie wsparcie od i klubu, od władz, a przede wszystkim od kibiców, od kiedy podpisałem kontrakt w Nicei. Jeśli miałbym odejść, to będę chciał iść tam, gdzie będę szczęśliwy. Ale dzisiaj jestem w super miejscu, więc z drugiej strony mogę powiedzieć, że nie brakuje mi niczego.

Marcin Bułka zmaga się z ciężką chorobą. Diagnoza ścięła go z nóg, jego kariera stanęła pod znakiem zapytania

Marcin Bułka: Po Mbappe można spodziewać się wszystkiego | Euro Express

- Za Niceą świetny sezon. Na początku szliście łeb w łeb z Paryżem, natomiast w drugiej części sezonu pojawiła się zadyszka i skończyliście na piątym miejscu. Niedosyt?

- Jasne, że tak. Sezon był długi, wymagający, było dużo wzlotów i upadków. Ale koniec końców wyszliśmy obronną ręką. My na początku sezonu nie celowaliśmy w Ligie Mistrzów, a szliśmy łeb w łeb z innymi zespołami aż do końca. Może jakaś tam gorycz pozostała, ponieważ moglibyśmy być wyżej w tabelii pewnie walczyć o Ligie Mistrzów. Ale dzisiaj jesteśmy w Lidze Europy, musimy się tym zadowolić. Myślę, że klub też jest usatysfakcjonowany.

- Zanotowałeś czyste konto w 17 z 34 meczów Ligue 1. Kosmiczny wynik.

- To nie było proste, potrzeba było dużo wysiłku, dużo poświęceń i skupienia, no bo czyste konta często biorą się z obrony decydującego strzału, który może zmienić wynik meczu. Ty jesteś na posterunku i potrafisz zapobiec temu. To też jest umiejętność. No ale my jako drużyna też dużo bramek nie strzeliliśmy i pewnie dzięki naszej obronie skończyliśmy sezon na tym miejscu

- Znasz na pewno piosenkę „Nie zapomnij, skąd tutaj przybyłeś” i myślę, że ty też tją możesz sobie we Francji zanucić. Marek Brzozowski, twój pierwszy trener, woził ci 70 kilometrów codziennie na treningi. Taki twój „drugi ojciec”?

- Taki trochę ojciec sukcesu. Ktoś, kto dał mi możliwość bycia w szkółce, a ja skorzystałem z tego do maksimum. To była osoba, która naprawdę rozpoczęła drogę, na której dzisiaj jestem. Ostatnio mu gratulowałem, bo awansował z Pogonią Siedlce do pierwszej ligi. Ja jestem zadowolony z jego wyników, on jest z moich na pewno. Widzimy się przynajmniej kilka razy w roku. Zawsze fajnie porozmawiać z nim o piłce, bo to też jest duży pasjonat, bardzo dobry trener i myślę, że to jest kwestia czasu, kiedy będzie wyżej i będzie w dobrym klubie.

- Ty jesteś piłkarzem, który po porażkach czy błędach wścieka się na siebie, jest zdenerwowany czy raczej spokojnie analizujesz wszystko?

- Zależy. Są porażki i porażki (śmiech). Czasem wściekanie się to jest część piłki, której nie można uniknąć. Można przegrać, ale też w jakiś dobry sposób, a można przegrać i można potem żałować albo pytać samego siebie, czemu dzisiaj było tak, a nie inaczej. Ja raczej jestem zły aż do kolejnego meczu i chęci udowodnienia, że jednak to był tylko jednorazowy przypadek i udowodnienia samemu sobie, a przy okazji innym, że kolejne wyzwanie na pewno wygram.

- Twoim idolem bramkarskim jest Thibaut Courtois. Czego ty się od niego nauczyłeś w Chelsea?

- Dużo z nim rozmawiałem. To było za czasów trenera Antonio Conte, kiedy on wygrywał Premier League. Jest wysoki, to podobny profil bramkarza do mnie. Czasem rozmawiamy, nawet do dziś, ale nie tylko o technice bramkarskiej, ale o wielu innych rzeczach. Jesteśmy w kontakcie, to jest osoba, która zawsze mi kibicowała i jak mamy szansę zamienić jakieś zdanie, to zawsze chętnie. Zawsze był dla mnie jak starszy brat. On potem odszedł do Realu, a ja zostałem trochę dłużej w pierwszej drużynie.

- Który moment w twojej karierze był kluczowy?

- Transfer do Nicei. Dostałem tu szansę bycia numerem jeden w bramce, dzisiaj zbieram tylko tego owoce. Wiadomo, że na tę szansę też chwilę czekałem. W niektórych klubach też na nią czekałem, a tak naprawdę jej nie dostałem. Transfer do Nicei to był bardzo dobry krok.

- Był moment, kiedy Kasper Schmeichel zabrał ci bluzę z numerem jeden. Ty ją potem odzyskałeś. Co czułeś, kiedy on ci zabrał tę bluzę? I co czułeś, kiedy ty mu ją odebrałeś z powrotem?

- To są takie sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Ale nic, trzeba było walczyć. Mentalnie do tego podchodziłem z chodną głową i pokorą. Wiedziałem, gdzie jest moje miejsce i na co sobie mogę pozwolić, na co nie. Ale z drugiej strony wiedziałem, że takich rzeczy się nie robi. Ale nie walczyłem o to, żeby zabrać mu bluzę z numerem jeden, bo wiadomo, że sam numer za nie gra. Walczyłem o to, żeby być lepszym bramkarzem. I to jest proces dłuższy, który do dzisiaj się nie zatrzymał Gdzie mnie to zaprowadzi, nie wiem. Ale raczej jestem na dobrej drodze, żeby temu sprostać.

- Rozmawiamy na zgrupowaniu przed Euro. Masz taką świadomość, że przyjechałeś jako bramkarz, który może nawet minuty na tym Euro nie zagrać. To jest trudne przyjechać na turniej, spędzić tutaj trzy tygodnie i mieć świadomość, że może być ławka przez cały turniej?

- I trudne, i nietrudne. W kadrze, to jest troszeczkę inna sytuacja niż w klubie. Dzisiaj Wojtek jest numerem jeden, ale w piłce różne historie się działy. Ja na pewno będę gotowy, jeśli przyjdzie taki moment. Dzisiaj muszę być gotowy w takiej roli, w której jestem. To nieprawda, że ja się nią zadowalam. Ale jestem tu, jestem zadowolony z bycia w kadrze. Wiadomo, że apetyt rośnie, miarę jedzenia, ale dzisiaj jest jak jest. Trzeba pomóc kolegom, żeby się świetnie przygotowali się na Euro, ale ja jestem częścią tej drużyny.

- Paweł Dawidowicz na konferencji prasowej powiedział, jesteś najgłośniejszym piłkarzem kadry poza treningami. Ma rację?

- Może dlatego, że mam donośny głos. Bramkarz musi być głośny, musi dyrygować obroną. Jestem ekstrawertykiem. Ja też nie robię tego na siłę.Jestem sobą i może wychodzić na to naturalnie, ale ja lubię mieć kontakt z innymi. Lubię się pośmiać, fajnie spędzić czas i porozmawiać w ojczystym języku, którego na codziennie często nie mam.

- Kiedy zapytasz kibiców o Euro 2024 i to, jak oni widzą, jak Polska się zaprezentuje na tym turnieju, to dziewięć na dziesięć osób powie, że kadra nawet punktu nie zdobędzie. Mało kto wierzy w kadrę.

- Chyba z tym różnie jest. Ja się otaczam raczej takimi osobami, które wierzą, które chcą sukcesu i są ambitne. Z takimi osobami będę trzymać kontakt. A jeżeli ktoś jest sceptycznie nastawiony, czy negatywnie do tego wszystkiego, no to raczej nie jest kibicem.

- Jak żyje ci się w Nicei z partnerką Ecram Sallam?

- Trener Magiera zawsze mówił, że jak jest porządek w domu, to jest porządek na boisku. I u mnie tak jest. W Nicei super mi się żyje. Morze, cały rok dobra pogoda, superwarunki do gry, do życia. Jakieś stany depresyjne w związku pogodą mi nie grożą (śmiech). Nie pali mi się, żeby gdzieś odchodzić.

- Bez problemu radzisz sobie za granicą również dlatego, że jesteś poliglotą. Znasz angielski, francuski, hiszpański i włoski.

- A mama, która uczy w szkole niemieckiego, naciskała na ten język (śmiech). Miałem łatwość, ale też przy okazji byłem w kilku krajach i miałem kontakt z językiem. Staram się mówić w innym języku, ponieważ jestem komunikatywną osobą, a że lubię mieć kontakt z innymi, to najprostszym sposobem jest nauka języka kraju, w którym jesteś. Nie potrzebuję wyciągać telefonu, żeby praktycznie wszędzie się dogadać.

Zbliża się Euro 2024! Sprawdź, jak dobrze znasz historię tego turnieju [QUIZ]

Pytanie 1 z 9
Która reprezentacja wygrała ostatnie Mistrzostwa Europy?
Najnowsze