Polskie szpadzistki po zwycięstwie nad Chinkami 32:31 po dogrywce zostały brązowymi medalistkami olimpijskim. Aleksandra Jarecka do Polski wróciła wyczerpana, ale szczęśliwa po zdobyciu olimpijskiego medalu...
– Od wtorku nazywają panią "Superbohaterką". To chyba miłe uczucie?
- Nie tylko ja powinnam być tak nazywana, tylko cała drużyna. Wszystkie jesteśmy superbohaterkami. Gdyby nie walki dziewczyn, to nie wychodziłabym do ostatniej walki, by walczyć o medal. Wszystkie na to zasłużyłyśmy i po prostu wcześniej ustaliłyśmy, że ja będę walczyć jako ostatnia. To najlepszy dzień w moim życiu. Ten medal jest dla mnie najważniejszym sukcesem. To nawet nie najlepszy, a najwspanialszy dzień w moim życiu.
– Jak Pani wspomina ostatnią minutę tego pojedynku?
– Byłam spokojna w sumie przez cały ten dzień. Wiedziałam, co chcę zrobić, jakie to musi być trafienie. Jak chcę je wypracować. I zrobiłam wszystko, co sobie wcześniej założyłam.
– Kiedy ustaliłyście, że to właśnie Pani będzie walczyła jako ostatnia?
– Ustalamy to za każdym razem przed meczem. Analizowałyśmy dużo wcześniej rywalki: kiedy walczą, w której kolejności i jak. Ustalamy, która z nas ma dokładnie walczyć z konkretną rywalką. Czasem jest tak, że któraś z nas ma preferencje i woli walczyć z określoną przeciwniczką.
– Ponoć już dzisiaj wraca Pani do pracy?
– Tak, na ten piątek miałam zaplanowany powrót do pracy. Tak zresztą było ustalone od dawna - przylot do Warszawy i powrót do domu. Teraz na pewno trochę odpocznę od sportu.
– Powiedziała Pani, że pierwszy raz w życiu popłakała się ze szczęścia...
– Potwierdzam! Nie pamiętam, żebym w sportowej karierze rozpłakała się ze szczęścia. To były dla mnie niesamowite emocje.
– To zdjęcie, gdy cieszy się Pani po ostatniej akcji obiegło całą Polskę.
– Radość była ogromna, potem widziałam też zdjęcia dziewczyn, ich radość. Pamiętajmy, że byłam tam z nimi. To dla nas potężny sukces.
– To był właśnie ten moment, że dotarło do Pani, że zaraz otrzyma brązowy medal olimpijski?
– To, że wygrałam dotarło do mnie bardzo szybko. Od razu po zadanym trafieniu. Dalej jednak trochę nie dociera do mnie ten sukces i to zamieszanie. Mimo że ciągle ten medal wisi na mojej szyi. Myślę, że jak chwilkę odpocznę od tego wszystkiego, to w końcu ten sukces zacznie do mnie powoli docierać.
Rozmawiał i notował Michał Skiba