- W meczu z Włochami długimi momentami byliście bezradni...
Kamil Semeniuk: Włosi grają tak od paru ładnych lat, są bardzo skuteczni, nie popełniają błędów i to jest bardzo ich mocną stroną, że trzymają zimną głowę. Jeżeli im jakaś akcja nie wyjdzie, to dalej konsekwentnie trzaskają w te same kierunki i po prostu są skuteczni i to jest ich naprawdę mocną bronią. Bardzo dobrze bronią, bardzo dobrze blokują, są wysocy na bloku. Nie ma co ukrywać, są to naprawdę topowi zawodnicy. Nie bez powodu wygrywają w wielkich turniejach międzynarodowych.
- Mówi się, że w każdym turnieju musi przydarzyć się słabszy mecz. To był ten wasz?
- Jak popatrzmy na te trzy mecze, to troszeczkę tak hulamy z naszą formą. Z Egiptem mieliśmy się zaadoptować emocjonalnie do całej otoczki, jaka panuje na hali. Z Brazylią pierwszy ciężki mecz był wygrany i myślę, że też nas to trochę podbudowało. Dzisiaj też walczyliśmy, ale oni bardzo dobrze zagrali, nie podpalali się i konsekwentnie zdobywali kolejne punkty. Stawialiśmy opór, ale może przez fakt że mieliśmy pewny awans do ćwierćfinału, w jakimś tam procencie troszeczkę byliśmy głową gdzieś indziej. Ale daliśmy z siebie maksa na boisku i odcinamy ten rozdział fazy grupowej. Koncentrujemy się na meczu ćwierćfinałowym, bo teraz się zaczyna prawdziwe granie. Kto przegrywa, ten odpada, więc dajemy maksa. Ile trzeba będzie, tyle damy na boisku serducha, potu, krwi, żeby przejść tą barierę ćwierćfinałową.
- Waszym ćwierćfinałowym rywalem będzie Słowenia, która kapitalnie spisuje się na tych igrzyskach, wygrała m.in. z Francją.
- No tak, ale tutaj pan redaktor wspomniał, musi przyjść też jakiś kryzys, więc może to będzie akurat z nami. Miejmy nadzieję, że nasza gra spowoduje, że złapią kryzys i my przejdziemy do strefy medalowej. Grają naprawdę bardzo dobrze, już od pewnego czasu jak tylko Toncek Stern doszedł do ekipy, to naprawdę załatał dziurę atakującego. Myślę, że to jest ich aktualnie lider, który rozwiązuje wiele problemów. Jednak graliśmy już z nimi w Lidze Narodów, także o medal w Memoriale. Memoriał to bardziej turniej przygotowawczy, ale wygraliśmy i to też się liczy. Będziemy się ze Słowenią bić jak bokserzy i zobaczymy, kto pierwszy będzie leżał.
- Za wami długa seria porażek w olimpijskich ćwierćfinałach. Myślicie o ty, czy odcinacie się od tych teorii o klątwie?
- Ja się nad tym nie zastanawiam, ćwierćfinał. Wiadomo, że nie jest to normalny ćwierćfinał, bo to jest ćwierćfinał igrzysk olimpijskich i zdarza się to raz na cztery lata. Ale każdy z nas, który przeszedł tę drogę, aby się tutaj znaleźć, wyjdzie na boisko i da z siebie maksa, żeby później sobie czegoś nie zarzucać. Trener też od razu po meczu powiedział, żebyśmy się w stu procentach skoncentrowali na tym, że gramy ćwierćfinał i nie zaprzątali sobie głowy innymi sprawami. Wiadomo, nie jest to łatwe siedzieć w pokoju i cały czas myśleć o rywalu. Klątwa? Nawet nie chce o tym wspominać i my też nie myślimy o tym. Wychodzimy na boisko, bijemy się ile fabryka dała z chłodną głową w odpowiednich momentach i ja głęboko wierzę, że przejdziemy dalej.
Notował i rozmawiał w Paryżu Michał Chojecki