Ceremonia Medalowa - Klaudia Zwolińska

i

Autor: PAP

Musiała to podkreślić

Klaudia Zwolińska roztrzęsiona po srebrnym medalu. Tak oceniła swój występ, podkreślała jedno słowo

2024-07-28 19:26

Klaudia Zwolińska to pierwsza polska zawodniczka, która sięgnęła po medal na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Nasza kajakarka sięgnęła po srebrny medal w slalomie K-1 kobiet. Od samego początku zawodów, od eliminacji, przez półfinał, do finału prezentowała równą, wysoką formę. W rozmowie z TVP nie ukrywała, że jest ogromnie szczęśliwa i podkreślała, co było najważniejsze w drodze po ten sukces.

Klaudia Zwolińska po srebrnym medali na IO Paryż 2024. Podkreśla jedno: „Pokora”

Klaudia Zwolińska uległa tylko Jessice Fox z Australii w finale kajakarskiego slalomu K-1 na IO Paryż 2024. Po zwycięstwie i ceremonii medalowej udzieliła od razu wywiadu TVP, w którym wskazała, co było bardzo ważne w drodze po medal – Nie patrz tak na mnie, bo się popłaczę! – zaczęła uśmiechnięta Zwolińska – Bardzo się cieszę, nie wiem co mam powiedzieć. Wszystko, co planowałam na początku tych zawodów, po prostu mi wyszło. Jestem przeszczęśliwa, to jest techniczny sport, tu popełnia się błędy, to gra błędów, szczególnie na igrzyskach olimpijskich. A ja z pokorą podeszłam do tych startów i mimo tych fajnych przejazdów w kwalifikacjach i półfinale starałam się skupić tylko na finale, bo wiedziałam, że tylko po nim rozdają medale. Nie wierzę, że do tego doszłam, że mam ten srebrny medal. Jestem taka szczęśliwa, chciałabym wszystkich pozdrowić, wszystkich tych, którzy mi pomagali. Mam nadzieję, że wszyscy się cieszycie, bo ponad 20 lat czekaliśmy na medal w slalomie – mówiła rozemocjonowana.

Wskazała też, że ona sama na ten medal liczyła już dawno, ale potrzebowała wzmocnić się mentalnie. – Apetyt na medal miałam już dawno. Przyjechałam walczyć tutaj o te medale, ale wiedziałam, że trzeba podejść do tego z ogromną pokorą. Jestem w ciężkim szoku, że to się udało. No mega się cieszę! – mówiła. Okazało się, że nie obyło się bez małych kłopotów. Po półfinale zostawiła na torze... jeden ze swoich szczęśliwych amuletów, czyli... poduszkę! – Wczoraj wieczorem byłam już w hotelu i odpoczywałam, i okazało się, że poduszkę... zostawiłam na torze. Trener Rafał Polaczyk po nią pojechał, on się tak dla mnie poświęca. Dużo mam takich amuletów. – dodała. Po zdobyciu przez nią medalu doszło także do niezwykłej sytuacji z jej... tatą w roli głównej. – Warto wierzyć w te marzenia one się spełniają. Pozdrawiam mamę, bo ogląda przed telewizorem. Rodzina jest tutaj, tata biegł tutaj do mnie, ochroniarze go gonili, ale biegł za mną – wyjawiła Zwolińska. Na koniec przyznała, że teraz się cieszy, ale później ma tylko dzień odpoczynku i przygotowuje się do kolejnych startów na tych igrzyskach.

Najnowsze