Julia Szeremeta przebojem dostała się do finału olimpijskiego, już po tym jak wiedzieliśmy, że ma zapewniony medal po awansie do półfinału (w boksie rozdaje się dwa brązowe krążki), zapowiedziała odważnie – ale wcale nie buńczucznie – że idzie po złoto. I ona krok po kroku chce zrealizować ten scenariusz, w który nikt nie wierzył, bo nasza reprezentantka nieznana na arenie międzynarodowej nie była faworytką żadnej z walk, które w stolicy Francji wygrała.
Wiedziałam jaki jest wynik
– Dochodziły do mnie najważniejsze wskazówki po każdej rundzie – opowiedziała Julia Szeremeta w Eurosporcie. – Punktacja i czas to dwie najważniejsze rzeczy w czasie walki, te rzeczy mi są potrzebne. Filipinka była trudną rywalką. Niewygodną, miała mocne ciosy, mańkutka. Nie robi mi to różnicy na tym turnieju, że walczę z mańkutką. Wchodzą mi bardzo dobrze na kontry. Chociaż ja nie patrzyłam na żadną rywalkę, z którą boksuję. Usłyszałam tylko od trenera, że jest mańkutką i idzie mocno do przodu i ma obszerne sierpowe. Plan taktyczny był taki, że mam boksować jak we wcześniejszych walkach – mówiła polska finalistka olimpijska.
– Ja mam taki styl walki (z opuszczoną gardą – red.), ale to nie tak, że lekceważę przeciwniczki. Ja się tak czuję najlepiej, widzę wszystkie ciosy. Przy tym jestem szybka, więc łatwo mi się zebrać.
Finał Szeremety w sobotę 10 sierpnia o 21.30
W olimpijskim finale 10 sierpnia o 21.30 Julia Szeremeta zmierzy się z reprezentantką Tajpej Yu Ting Lin. To pierwszy bokserski finał olimpijski reprezentacji Polski od 44 lat.
– Powiedziałam, że przyjechałam tu po medal, tak zrobiłam, po ostatniej walce powiedziałam, że idę po złoto i tak robię – zakończyła Julka.