Kiedy siatkarze reprezentacji Polski wyjeżdżali do Paryża na igrzyska, kibice biało-czerwonych mieli przede wszystkim nadzieję, że zawodnikom uda się przełamać "klątwę ćwierćfinału" i przywiozą oni do domu upragniony, olimpijski medal. O ile reprezentacja Francji okazała się za mocna w finale, to siatkarze Nikoli Grbicia wywalczyli niemniej cenne srebro. To jeszcze bardziej scaliło reprezentantów Polski, a po wiadomości, jaką Tomasz Fornal wysłał Bartoszowi Kurkowi aż głos się łamie. Nie zmienia to jednak faktu, że na grę Polaków olbrzymi wpływ miał stan zdrowia poszczególnych zawodników i ich kontuzje. Biało-czerwoni musieli więc walczyć nie tylko z rywalami na boisku, ale również urazami. Wtedy na boisku pojawiali się zmiennicy, jednak Jan Such, były reprezentant Polski, który grał na pozycji przyjmującego nie zamierzał gryźć się w język, kiedy surowo oceniał występy poszczególnych zawodników. Niektórym mocno się oberwało.
- Kaczmarek? Beznadziejna dyspozycja. Śliwka? W sumie nic nam nie dał. Semeniuk? Mógł w pewnym momencie wejść za Zatorskiego na libero. A Bednorz, który mógłby dać impuls z ławki, został w Rzeszowie. - wypalił Such w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet", surowo komentując występy poszczególnych siatkarzy reprezentacji Polski po igrzyskach w Paryżu.
102-krotny reprezentant Polski skupił się również na momencie, kiedy Nikola Grbić postanowił ogłosić listę powołanych na turnieju w Paryżu i nie ukrywał, że Serb zrobił to jego zdaniem zbyt późno, co nie pomogło zawodnikom. - Czy wcześniejsza selekcja nie uspokoiłaby i nie pozwoliłaby lepiej przygotować zawodników na Paryż? Dałaby im większą pewność siebie. A tak do samego końca trwała walka o miejsce w kadrze, co wywoływało dodatkową presję. - analizował Such dodając, że już w Lidze Narodów widział, że zawodnicy bijący się o miejsce na igrzyska bali się popełniać błędy, aby nie obniżyć swoich notowań u selekcjonera.