to nie pierwszy raz, gdy polscy sportowcy w trakcie lub tuż po zakończeniu dużej imprezy uderzają w związki sportowe. Podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu bardzo mocno oberwało się Polskiemu Związkowi Szermierczemu, Polskiemu Związkowi Kolarskiemu, czy też Polskiemu Związkowi Podnoszenia Ciężarów. Sportowcy nie ukrywali, że nie mieli odpowiedni warunków do odpowiedniego przygotowywania się do igrzysk. Radio Zet przyjrzało się również Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu, a konkretnie osobie prezesa, Radosława Piesiewicza. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że rodzina sternika PKOl aż 35 razy miała korzystać ze strefy VIP na warszawskim lotnisku Okęcie.
Prezes PKOl odpowiada na zarzuty. Mocna reakcja
"Zamawiającym był PKOl, który rozlicza usługę w ramach umowy barterowej z Polskimi Portami Lotniczymi" - napisał dziennikarz Mateusz Gierszewski. Piesiewicz we wtorek był gościem zarówno programu "Debata Dnia" w Polsacie News i w "Sportowym Wieczorze" pokazywanym na TVP Sport. Dziennikarze obu stacji pytali prezesa PKOl o informacje ujawnione przez Radio Zet. Piesiewicz kategorycznie zaprzeczył, jakoby pieniądze na loty rodziny miały pochodzić z funduszy PKOl.
- Prawdą jest to, że płacę za swoją rodzinę z własnych prywatnych środków. Nie wiem, co zostało zapisane w dokumentach PPL-u. Ani złotówka publicznych pieniędzy nie poszła na moje wyjazdy i żadne usługi z nimi związane - wyjawił Piesiewicz. - Jak korzystałem z pakietu dla członków mojej rodziny, to zapłaciłem za to z prywatnych pieniędzy. Jak już ktoś pisze, że limuzyny były podstawiane, to ja nie widziałem, żeby zmieścić do limuzyny pięć osób - stwierdził prezes PKOl.