"Super Express": - Jeździsz za polskimi pięściarkami od dawna. Kiedy tak naprawdę pojawiły się pierwsze przesłanki, że Szeremeta może odnosić duże sukcesy?
Piotr Jagiełło: - To ubiegły rok i młodzieżowe mistrzostwa Europy w Budvie. Julka zdobyła złoto w olimpijskiej kategorii (57 kg, red.), pokonując w finale Bojanę Gojković, która miała już wtedy na swoim koncie kilka medali. To był sygnał, że idzie to w dobrą stronę. Wtedy trener Dylak wspominał mi, że coś kliknęło w boksie Szeremety i że Julka jest poważną kandydatką do rzeczy wielkich.
Trener rewelacyjnej bokserki: Julia Szeremeta powalczy lepiej niż Iga Świątek!
- Obserwowałeś też finałowy etap przygotowań w Asyżu. Jak to wyglądało we Włoszech, tuż przed igrzyskami w Paryżu?
- W Asyżu trener Dylak był już wręcz zachwycony postawą Szeremety. Wspominał wielokrotnie, że nie wie gdzie jest jej sufit, bo ona jest lepsza ze sparingu na sparing. Tempo rozwoju Julki jest oszałamiające, kolejne szczyty zdobywa w błyskawicznym tempie. To jest ewenement w ogóle w całym polskim sporcie, by w tak młodym wieku robić raz po raz milowe kroki.
- Trzy największe atuty Szeremety to...
- Przede wszystkim mental. Dziś już wiemy, że Julka ma psychikę mistrza. To takie amerykańskie podejście do sportu, gdzie zajmując drugie miejsce jesteś pierwszym przegranym. Ona chce być olimpijską mistrzynią i głośno o tym mówi. Do tego ogromny spokój - tak wierzy w swoje możliwości, że nawet nie śledzi drabinki, rywalkami się nie przejmuje. Trener Dylak mówi jej, co ma robić, a ona to realizuje. I nie jest to żadna buta z jej strony, tylko po prostu wielka wiara w swoje umiejętności. Po drugie fenomenalna praca nóg, niespotykana w boksie kobiet. Julka jest jak woda - płynna, śliska, trudna do złapania. A po trzecie brak jednowymiarowości - na razie boksuje technicznie, kunktatorsko, ale potrafi inaczej. Już na walkę z Lozado szykowany był plan B, czyli taka agresywna wersja Julki, która boksuje z bloku. Ona naprawdę potrafi zmienić sposób boksowania. Może przekonamy się o tym w półfinale.
Julia Szeremeta ma co najmniej brąz i deklaruje: Idę po złoto tanecznym krokiem!
- W tym półfinale jej rywalką będzie Nesthy Petecio. Odkładając serce i sympatię na bok, jak oceniasz szanse Szeremety w tym pojedynku?
- W teorii Petecio jest faworytką. Wicemistrzyni olimpijska, jedna z lepiej boksujących kobiet na paryskim turnieju. Ale Lozado też była faworytką, a w ringu okazało się, że nie ma żadnych szans z Szeremetą. Nie wykluczam, że z Petecio może być podobnie, skoro nawet trener Dylak nie wie, gdzie jest sufit Julki. Jest intryga i wiele znaków zapytania przed tym półfinałem, ale jeśli Polka znów wygra, to będzie sygnał, że jest z innej galaktyki. To może być wspaniała historia - czekaliśmy na medal w boksie 32 lata, ale ja wierzę w to, że Julka przełamie kolejną klątwę i będzie w finale. Na finał czekamy bowiem jeszcze dłużej, bo od 1980 roku i srebra Pawła Skrzecza w Moskwie.
- Bez dwóch zdań historia już jest wspaniała.
- Dla mnie to bajkowy scenariusz. Nie dość, że mamy medal, to jeszcze zdobyła go Julka, która ciągle się uśmiecha i puszcza oko do widza. Wzbudza emocje, jest jakaś. Kiedyś Don King mówił o Andrzeju Gołocie, że można go lubić lub nie, ale nikt wobec niego nie jest obojętny. Gołota też sięgnął po medal igrzysk w wieku 20 lat, więc tych podobieństw Julki do legendy jest sporo.
- Niewiele osób wie, ale Szeremeta trenuje też pole dance, czyli taniec na rurze.
- To trener Dylak starał się ordynować swoim zawodniczkom jakieś zajęcia, by na roztrenowaniu nie wypadały z formy. Julce polecił właśnie pole dance i Szeremecie to się bardzo spodobało. Chwali sobie te zajęcia, mówi, że podkreśla to jej kobiecość.
Szokująca prawda o polskiej medalistce olimpijskiej z Paryża. Julia Szeremeta naprawdę to zrobiła
- Polacy dopiero poznają Szeremetę, ty znasz ją od kilku lat. Jaka jest na co dzień?
- Trochę taka, jaką widać ją w trakcie transmisji z Paryża. Uśmiechnięta, zadowolona z życia. Lubi dowcipkować, przy niej nie można się nudzić. Wulkan energii, potrafi prowokować w wymianach słownych. Jest też z każdym kolejnym zwycięstwem pewniejsza siebie w kontaktach z ludźmi. Kiedyś to była cicha myszka, ale sukcesy sprawiły, że uwierzyła w siebie - kliknęło coś w boksie, ale i w codziennym funkcjonowaniu. W jej przypadku boks stał się punktem wyjścia do rozwoju życiowego. Boks kobiet jest często niedoceniany, media się nim zbytnio nie interesują, ale Julka potrafi błyszczeć w najważniejszym momencie swojego życia. Zwraca uwagę ludzi i to cieszy.