Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Kłam temu powiedzeniu zadał Bayern, który dwa razy z rzędu wypuszczał prowadzenie 2:0. W meczu z Freiburgiem taka historia nie mogła się powtórzyć. Bawarczycy pod wodzą Juppa Heynckesa, aby myśleć o odrobieniu strat do Borussii, musieli wygrać to spotkanie. Rozpoczęli je z wielkim animuszem. Ale to Freiburg po błędzie Kimmicha miał pierwszą dużą szansę na objęcie prowadzenia. Jednak pojedynek sam na sam wygrał Urleich. Szybko odpowiedzieli goście, którzy za sprawą samobójczej bramki Schwolowa objęli prowadzenie. Kolejne minuty to napór Bayernu. Przyniosło to efekt w postaci gola Comana po akcji Robbena. Goście oprócz sytuacji z pierwszych minut nie mieli nic do powiedzenia.
Obraz gry wyglądał tak samo w drugiej części spotkania. Bayern atakował z dużym zaangażowaniem. Gospodarze za sprawą Thiago Alcantary i Roberta Lewandowskiego podwyższyli na 4:0, a wynik spotkania ustalił Joshua Kimmich. Ponowny debiut, czwarty już, Juppa Heynckesa na ławce trenerskiej Bayernu Monachium zakończył się więc dla niego szczęśliwie. Mistrzowie Niemiec zagrali nareszcie tak, jak się tego od nich oczekuje. Pewnie w obronie i zdecydowanie w ataku. Trzeba wziąć jednak poprawkę, że grali ze słabym Freiburgiem. Nie zmienia to faktu, że nareszcie zainkasowali komplet punktów.
Bayern Monachium - Freiburg 5:0 (2:0)
Bramki: Aleksander Schwolow 7 (sam.), Kingsley Coman 42, Thiago Alcantara 62, Robert Lewandowski 75, Joshua Kimmich 93.
Bayern: Ulreich - Kimmich, Boateng (82. Suele), Hummels, Alaba - Martinez (70. Rudy), Thiago - Robben, Mueller (78. Tolisso), Coman - Lewandowski
Freiburg: Schwolow - Lienhart, Schuster, Soyuncu - Frantz (71. Ravet), Stenzel, Guenter, Hoefler - Niederlechner (76. Terrazzino), Kent (65. Petersen) - Haberer