„Super Express”: - Co czułeś wchodząc na boisko?
Adam Frączczak: - Już gdy rozgrzewałem się przy bocznej linii, słyszałem okrzyki: „Adam, dawaj na boisko”. Kibice życzyli mi strzelenia gola, więc takie reakcje, jak również wspieranie mnie w walce z chorobą były dużym przeżyciem. Gdybym mógł, podziękowałbym za to każdemu z osobna.
- Piłkarze Piasta też cieszyli z twojego powrotu, choćby Jakub Czerwiński…
- Tak, powitał mnie słowami: „Fajnie znowu cię widzieć”. Z Kubą akurat znam się bardzo dobrze z okresu jego pobytu w Pogoni. Wiele razy do mnie pisał, często rozmawialiśmy.
- Wierzyłeś, że jeszcze tym sezonie uda ci się powrócić?
- Szczerze mówiąc to wątpiłem. Sam sobie mówiłem, że może lepiej się nie napinać i spokojnie przygotowywać się do następnego sezonu. Były jednak osoby, które mnie napędzały.
- Kto na przykład?
- Żona, trenerzy. Kosta Runjaic potrafił mnie podbudować, bo jest dobrym psychologiem i jemu też jestem bardzo wdzięczny.
- Tydzień temu w meczu rezerw grałeś przez godzinę i strzeliłeś 3 gole. To chyba miało znaczenie, że zagrałeś z Piastem?
- Może troszeczkę. Myślę, że jednak kontuzje kolegów z ataku Adama Buksy i Adriana Benedyczaka miały większe znaczenie.
- Trudne sytuacje życiowe hartują i chyba też motywują. Co chciałbyś osiągnąć po powrocie?
- Przede wszystkim cieszę się z każdego treningu, z każdej minuty spędzonej na boisku. Jest wspaniale, że znów mogę grać, czyli robić to co kocham. Wiem teraz, że nawet w cięższych momentach życia, nie ma co marudzić, rozczulać się nad sobą, ale cieszyć się z tego co się ma.
- Kamil Drygas zaskoczył cię przekazując opaskę kapitana, mimo że pozostał na boisku?
- Tak. Nawet jej nie chciałem wziąć, bo nie wiedziałem czy to zgodne z przepisami, że kapitan pozostający na boisku może ją oddać. To był miły gest Kamila, ale ten sezon on powinien zakończyć z opaską. Zasłużył na to, bo ciągnie grę całego zespołu.
Polecany artykuł: