Po sześciu kolejkach sezonu 2017/18 Ekstraklasy zarówno Korona Kielce, jak i Bruk-Bet Termalica Nieciecza miały na kontach po pięć punktów. Tyle samo "oczek" zdobył ostatni dotychczas Piast Gliwice. Nie może więc dziwić, że oba zespoły w sobotę przy Ściegiennego zjawiły się w bojowych nastrojach - punkty potrzebne były jak tlen. Faworytem wydawali się gospodarze. Podopieczni Gino Lettieriego w pierwszych kolejkach grali futbol bardzo przyjemny dla oka, ale brakowało im skuteczności. To w dużej mierze przez ten element w trzech kolejnych spotkaniach ugrali zaledwie punkt.
W przełamaniu słabej passy miały pomóc zmiany. Włoski szkoleniowiec złocisto-krwistych postanowił wprowadzić sporo roszad. Na prawej obronie wyszedł Michal Gardawski, a do środka linii defensywy przesunięty został Bartosz Rymaniak. Za strzelanie goli odpowiadać miał nie Maciej Górski, ale Nika Kaczarawa. Do wyjściowej jedenastki, od razu po wyleczeniu kontuzji, wrócił Jacek Kiełb, a obok skrzydłowego w środku operował od pierwszych minut Goran Cvijanović.
Mariusz Rumak, którego Bruk-Bet Termalica w poprzedniej serii gier przegrała z Lechem Poznań 1:3, również zdecydował się na zmiany. Na lewej obroni Kamila Słabego zastąpił Łotysz Vitalijs Maksimenko. Osamotniony w pierwszej linii był Bartosz Śpiączka, który w szóstej kolejce wystąpił na prawym skrzydle. W wyjściowej jedenastce nie znalazło się miejsce dla Łukasza Piątka. Jego miejsce zajął Dawid Guba. Od pierwszego gwizdka na placu gry znalazł się także Patrik Misak, a na ławce usiadł Vladislavs Gutkovskis.
W ramach współpracy Korony z Werderem Brema stadion w Kielcach odwiedziło w sobotę kilku znamienitych gości. Z trybun spotkanie z Bruk-Betem oglądał między innymi znany napastnik, były król strzelców Bundesligi, Brazylijczyk Ailton. Jeśli oczekiwał od pierwszych minut emocji jak na boiskach za naszą zachodnią granicą, to mocno się przeliczył. Walka rozgrywała się głównie w środku boiska, a pan Piotr Lasyk z Bytomia raz po raz musiał używać gwizdka, ponieważ zawodnicy przekraczali przepisy gry.
Nieco cieplej zrobiło się w dziesiątej minucie, gry z boku pola karnego z piłką pojawił się Nika Kaczarawa. Napastnik Korony próbował dogrywać, ale piłkę wybili obrońcy "Słoników". Ta spadła jednak tuż pod nogi Mateusza Możdżenia, ale i z jego strzałem defensywa przyjezdnych sobie poradziła. Odpowiedź Bruk-Betu mogła być zabójcza. Najpierw rajd Dawida Guby z prawej strony i minimalnie z piłką minął się Śpiączka, który miałby przed sobą pustą bramkę, a chwilę później strzał Mateusz Kupczaka z linii bramkowej wybili defensorzy gospodarzy.
Kolejne minuty należały do "Słoników". Korona wyraźnie nie była drużyną z poprzednich spotkań. Każda wymiana piłek kończyła się stratą, a goście kilka razy byli całkiem bliscy przejęcia futbolówki przy wymianach stoperów złocisto-krwistych. Co prawda Nieciecza nie mogła stworzyć sobie realnej szansy na bramkę, ale wydawało się, że kwestią czasu jest to, kiedy napocznie przeciwników ze stolicy Gór Świętokrzyskich, których kibice przecierali wręcz oczy ze zdumienia.
W dwudziestej szóstej minucie świetny rajd przeprowadził prawą stroną, niewidoczny do tego momentu, Ivan Jukić. Faulem powstrzymał go dopiero Martin Miković, tuż przed szesnastym metrem. Koronie, której nie szło z gry, los zesłał więc rzut wolny z dogodnej pozycji. Do piłki podszedł Mateusz Możdżeń. Futbolówka zatrzymała się jednak w murze. Po chwili próbował jeszcze Jakub Żubrowski, ale jego lekki strzał spokojnie wyłapał Jan Mucha. Trzy minuty później powinno być 1:0 dla Korony. Po rzucie rożnym pięć metrów przed bramką gości niepilnowany znalazł się Bartosz Rymaniak. Obrońca uderzył głową, ale piłka przeleciała centymetr nad poprzeczką bramki "Słoników".
W podobnej sytuacji w trzydziestej trzeciej minucie po drugiej stronie znalazł się Misak. On miał chyba nawet łatwiej. Piłka nie była dograna z rzutu rożnego i bardzo miękka. Dookoła siebie miał trzy metry przestrzeni i czas, żeby zastanowić się, co zrobić. Ostatecznie postanowił... przenieść piłkę nad bramką! Chwilę później oszołomieni kielczanie niemal sprezentowali gola Niecieczy. Na pozycję dwóch napastników gości wyprowadził... Ken Kallaste. Błąd lewego obrońcy przytomnie naprawił jednak bramkarz Zlatan Alomerović.
W trzydziestej piątej minucie Kolporter Arena eksplodowała! Nika Kaczarawa zastawił się plecami w polu karnym i odegrał piłkę do Jacka Kiełba. Ulubieniec kieleckiej publiki, który ostatnie kilka tygodni spędził na leczeniu groźnego urazu, spokojnym strzałem w długi róg pokonał Muchę i wyprowadził swój zespół na minimalne prowadzenie. Zespół Lettieriego miał jeszcze jedną doskonałą okazję do podwyższenia rezultatu. W czterdziestej drugiej minucie Alomerović kopnął piłkę ile sił w nodze do przodu. Dwóch kielczan było na spalonym i defensywa Niecieczy całkowicie odpuściła, ale w tym momencie zza pleców wybiegł Goran Cvijanović. Słoweniec przegrał jednak w sytuacji sam na sam z Muchą i po czterdziestu pięciu minutach przy Ściegiennego w Kielcach było 1:0 dla Korony.
Do drugiej części gry oba zespoły przystąpiły w niezmienionych składach. W pięćdziesiątej drugiej minucie bliska kolejnego gola była Korona Kielce. Z lewej strony dośrodkował Jacek Kiełb. Piłka znalazła w polu karnym Cvijanovicia. Pomocnik z kilku metrów uderzył główką, ale wprost w ręce Muchy. Gdyby udało mu się trafić w którykolwiek róg, to słowacki golkiper "Słoników" prawdopodobnie nie miałby żadnych szans i jego zespół znalazłby się w bardzo trudnym położeniu.
Po niespełna godzinie gry dwie szanse miał Śpiączka. Napastnik zespołu spod Tarnowa najpierw znalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu z prawej strony. Jego uderzenie minęło jednak bramkę strzeżoną przez Alomerovicia. Chwilę później wydawało się, że doprowadzi do remisu. Znalazł się w zasadzie oko w oko z golkiperem złocisto-krwistych. Postanowił jednak spróbować lobu. Uderzenie było wyjątkowo niecelne i skończyło się na strachu dla "Scyzorów".
W sześćdziesiątej trzeciej minucie boisko opuścił strzelec bramki dla Korony Jacek Kiełb. Zastąpił go Krystian Miś. Powrót "Ryby" do wyjściowego składu trzeba uznać za udany z powodu gola, ale widać, że skrzydłowy wciąż nie jest do końca gotowy na grę przez pełne dziewięćdziesiąt minut. Już po przerwie jakby zgasł i minie jeszcze trochę czasu zanim nadrobi zaległości treningowe.
Dwadzieścia minut przed końcem mocno zakotłowało się w polu karnym gospodarzy. Kupczak egzekwował rzut wolny z prawej strony i choć defensywa kielczan wybiła piłkę, to chwilę później w stronę bramki Alomerovicia leciała potężna bomba. Na szczęście dla Korony ugrzęzła ona między zawodnikami i skończyło się na strachu, ale Bruk-Bet pokazał, że nie podda się do końca i powalczy na Kolporter Arenie przynajmniej o punkt. Tym bardziej, że po ekipie "Scyzorów" widać było ubytek sił.
W postraszeniu przyjezdnych pomóc miało wprowadzenie Elii Soriano. Włoski napastnik zastąpił mocno pracującego Kaczarawę. W ekipie "Słoników" Śpiączkę zastąpił Vladislavs Gutkovskis. Jednak w siedemdziesiątej czwartej minucie żaden ze "świeżych" piłkarzy nie został bohaterem, ale grający od początku Jukić. Chorwat świetnie zamknął akcję na dłuższym, prawym słupku i mierzonym strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans Musze.
Wydawało się, że goście nie są w stanie już nawiązać walki. Wtedy pomocną dłoń do "Słoników" wyciągnęli piłkarze Korony. Zamiast wybić piłkę z pola karnego... zapakowali ją do własnej siatki! Konkretnie zrobił to Adnan Kovacević. Fani gospodarzy spodziewali się więc kolejnej nerwowej końcówki. Ostatnie sekundy to prawdziwa wymiana ciosów. Najpierw Korona wyszła z kontrą, po której Soriano był o włos od strzelenia gola - piłka została wybita z linii przez jednego z obrońców. Chwilę później na szesnastym metrze po drugiej stronie boiska piłkę miał Misak. Po raz kolejny w sobotę był jednak mocno nieskuteczny i nie trafił w światło bramki.
Trzy punkty sprawiły, że Korona złapała trochę powietrza. Po swoim meczu z ośmioma punktami na koncie wywindowała się ponad siedem ekip z dorobkiem siedmiu lub pięciu "oczek". W kolejnej serii gier, po przerwie reprezentacyjnej zespół Gino Lettieriego zagra u siebie z Sandecją Nowy Sącz. Trzeci od końca Bruk-Bet Termalica Nieciecza czeka rywalizacja pod Tarnowem z Górnikiem Zabrze.
Korona Kielce - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:1 (1:0)
Bramki: Jacek Kiełb 35, Ivan Jukić 74 - Adnan Kovacević 84 (s)
Żółte kartki: Śpiączka, Miković, Misak, Peda
Korona: Alomerović 3 - Gardawski 3 (60. Kosakiewicz 3), Rymaniak 4, Kovacević 2, Kallaste 3 - Żubrowski 2, Możdżeń 3 - Jukić 4, Cvijanović 4, Kiełb 4 (63. Miś 4) - Kaczarawa 3 (72. Soriano 3)
Nieciecza: Mucha 3 - Fryc 2, Kecskes 3, Putiwcew 3, Maksimenko 2 - Jovanović 3, Kupczak 3 - Guba 3 (55. Piątek 2), Misak 2, Miković 3 (81. Peda 3) - Śpiączka 2 (71. Gutkovskis 3)
Precedens! Legia Warszawa zapłaci karę za bluzgi na trybunach
Śląsk Wrocław pokonał Cracovię. Pomógł kontrowersyjny VAR
Igor Angulo upolował Wisłę Płock. Hattrick hiszpańskiego Górnika