Andre Martins

i

Autor: Cyfrasport Andre Martins

Andre Martins: Podglądałem, jak grał Paulo Sousa [WYWIAD]

2021-04-10 12:31

– Jeśli zlekceważymy piłkarzy Lecha, to skończy się to katastrofą – ostrzega przed niedzielnym klasykiem Andre Martins, pomocnik Legii Warszawa. Portugalczyk opowiedział nam o swoich odczuciach przed hitem 24. kolejki ekstraklasy, o tym kiedy zaimponował mu Bruno Fernandes i czy faktycznie jest jedyną dobrą pamiątką po rządach Ricardo Sa Pinto.

Michał Skiba, "Super Express": Macie już prawdziwe „Pole Position” w wyścigu o tytuł. Trudno ci się będzie z tym nie zgodzić.

- Dziesięć punktów nad drugą Pogonią Szczecin i więcej nad resztą to faktycznie dużo. Ale my już wszyscy znamy tę ligę zbyt dobrze i wiemy co się wydarzy, jeśli nie będziemy się pilnować. Musimy pracować tak samo. Iść tą samą drogą, jeśli zmienimy nasze nastawienie, to się nie uda. Znam już moich kolegów na tyle dobrze, że ich myślenie jest podobne do mojego. Nikt nie wyluzuje, bo teraz może być ciężej niż dotychczas. Mobilizacja innych będzie jeszcze większa. Musimy mieć tą świadomość.

- Spodziewałeś się, że w tym momencie kariery i życia będziesz wciąż w Legii?

- Zawsze trudno być pewnym czegoś na 100 proc. Jednego dnia jesteś w Warszawie, innego świat może przewrócić się do góry nogami. Na pewno wiem, że jestem w miejscu, w którym chcę być. Jestem tu szczęśliwy ze swoją rodziną. Z fanami, ze wspaniałymi kolegami z drużyny, którzy mi bardzo pomogli w trudnych chwilach. To naprawdę dobry czas dla mnie.

Był za słaby na Górnika, robi FURORĘ w Holandii. Szykuje się WIELKI transfer do Anglii?!

Jan Tomaszewski MASAKRUJE Bayern: Dla nich lepiej, gdyby Lewandowski… | Futbologia

- Mówi się, że jesteś jedynym pozytywem, jaki zostawił po sobie Ricardo Sa Pinto.

- Dotarły do mnie takie słuchy (śmiech). Wielu tak mówi, ale nie myślę o tym w taki sposób. Pan Sa Pinto na pewno robił wszystko, co w jego mocy, by udało mu się w Warszawie. Dawał z siebie wszystko. Taka jest piłka - raz jesteś zwycięzcą, raz przegranym. On, ale nie tylko on, musi nauczyć się tak żyć.

- Jaką więc zmianę przeszła Legia od czasu, gdy tu się pojawiłeś?

- Różnice są na pewno. Trener Michniewicz do detali podchodzi inaczej niż poprzednicy. Pomaga nam zrozumieć mecz, spędza mnóstwo czasu na analizie gry przeciwnika. Przez to każdy nasz mecz wydaje się inny. Prawda jest taka, że najważniejszą sprawą w obecnym rozwoju jest fakt, że zachowaliśmy trzon zespołu. Z dobrym trenerem, jego dobrymi pomysłami możemy wykonać kawał dobrej roboty.

- Na razie z Lechem w lidze jesteś bezkompromisowy - trzy wygrane i dwa remisy.

- Wiem, że jesteśmy pierwsi w tabeli i że Lecha się skreśla już przed meczem. Ale jeśli z taką myślą wyjdziemy na murawę, to będzie dla nas katastrofa. Zapominamy o pozycji Lecha w tabeli, bo wiemy, że to dobra drużyna, z dobrymi zawodnikami. Nie zapomnieli jak się gra w piłkę. Musimy być skupieni, robić to samo co dotychczas. Z taką samą intensywnością. Udowodnić, że chcemy zostać na szczycie. Chcemy pokazać, że jesteśmy w tym regularni i ciągle nienasyceni. Chcemy więcej. A to są derby, trudno zawsze stwierdzić, że jest w nich murowany faworyt, bo takie mecze mają inny klimat. My na pewno będziemy gotowi.

Legia pomaga seniorom [GALERIA]

- Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z klasyków, które już rozegrałeś?

- Wygrane mecze w ostatnich minutach. Trudno to porównać z czymkolwiek. Jest w tobie mnóstwo emocji. Ostatnia wygrana była bez fanów, więc czułem się trochę inaczej.

- Tomas Pekhart powiedział, że teraz na stadionach czuje się jak w kościele.

- Zgadzam się z nim. Wiemy, jak wspaniali potrafią być fani na Łazienkowskiej. Gramy przecież dla nich. Mi osobiście jest ciężko grać bez nich tak długo. Mamy wielką nadzieję, że wrócą jak najszybciej.

- Oglądasz piłkę i widzisz Lecha w lidze i Lidze Europy. Jak wytłumaczyć obserwatorom futbolu, że to wciąż ci sami piłkarze?

- Tylko piłkarze Lecha i ich trenerzy mogą znać dobrą odpowiedź. Musisz zbudować zespół, który da radę grać dwa mecze w tygodniu. A to nie jest łatwe. Grasz w czwartek, potem w niedzielę, cały czas jesteś w podróży, kumuluje się wiele spraw, które potem wychodzą na boisku. Polska liga jest ciężką ligą do gry. Trzeba dużo, dużo walczyć. Widziałem wszystkie mecze Lecha w Lidze Europy, pokazali się naprawdę z fajnej strony. Być może w lidze zabrakło im koncentracji, trudno też ukrywać, że Liga Europy wzmaga u ciebie inny rodzaj motywacji.

- Zgodzisz się z tym, że jesteś jednym z najbardziej niedocenianych ligowców?

Czasem myślę o tym w ten sposób, jeśli mam być szczery. Ale jest jak jest. Rozumiem ludzi, którzy nie zauważają moich występów, dla mnie najważniejsze jest to, że zauważają je trener, koledzy z zespołu, rodzina i - mimo wszystko - wielu kibiców. Nie muszę błyszczeć, nie potrzebuję, by ludzie o mnie gadali. Chcę zrobić dobrze swoją robotę, wygrywać trofea. Jeśli drużyna wygrywa, to wracam do domu zadowolony.

Twitter o pierwszym meczu Legii Warszawa z Lechem Poznań [GALERIA]

- Który piłkarz, z którym grałeś nauczył cię najwięcej?

- Trudno wymienić jednego. Na pewno Esteban Cambiasso, człowiek, który wygrał prawie wszystko. Gra z nim w Olympiacosie wiele mi dała. Miałem szczęście, że spotkałem na swojej drodze Bruno Fernandesa. Graliśmy razem w drużynie olimpijskiej. Już wtedy był świetny. Ale byli też William Carvalho, Adrien Silva. Wielu ich było. I był to niezwykły komfort dla mnie. Oni mieli w sobie tyle jakości, że wszystko wydawało się prostsze niż jest. Myślę, że Bruno wywarł na mnie największe wrażenie. Gdy graliśmy razem w kadrze, nie znałem go wtedy zbyt dobrze. Po jednym jego zagraniu na treningu natychmiast wiedziałem, że będzie wielkim piłkarzem.

- O Bartosza Slisza i Bartosza Kaupstkę wypada spytać właśnie Ciebie. Nikt nie ma lepszej pozycji do obserwacji. Są blisko reprezentacji Polski. To już ten poziom?

- Bartek Slisz jest na to gotowy. Jest młody, a już umie bardzo wiele. Kocha się uczyć, podglądać innych w grze. Chłonie wiedzę niemal wszędzie. W lidze ciągle się wyróżnia, jest piłkarzem typowo zespołowym. Świetnie asekuruje, pomaga kolegom. Jeśli następne powołania przyjdą, on będzie gotowy. „Kapi” to kolejny kandydat do kadry, zresztą już w niej grał. Ma w sobie wiele kreatywności, pomógł nam bardzo w znalezieniu się w miejscu w jakim jesteśmy. Ma większe doświadczenie od Slisza, jest trochę starszy. Był już m.in. w Leicesterze City. Ten bagaż doświadczeń teraz procentuje.

- Byłeś zaskoczony, że twój rodak Paulo Sousa objął stery polskiej reprezentacji?

- Na pewno…

- Teraz pewnie żałujesz, że nie masz polskiego obywatelstwa i nie możesz zagrać.

Z pewnością chciałbym zagrać! A tak poważnie, to Paulo Sousa był znakomitym piłkarzem. Doskonale pamiętam go z boiska. Wielokrotnie analizowałem jego grę na wideo, później był moim trenerem w reprezentacji do lat 16.  Zawsze wyróżniał się wielką inteligencją, wiedział, jak uczyć piłkarzy, jak do nich dotrzeć. Cieszę się, że został trenerem waszej reprezentacji.

KOLEJNY ekstraklasowy trener pożegna się z posadą. To decyzja OSTATECZNA, klamka już zapadła

- Wielu zastanawiało się, czy nie przesadza ze swoim zachowaniem. Dziękuje za pytania, na pierwszej konferencji cytował Jana Pawła II.

- On naprawdę taki jest. Ma świetny charakter. Jest szczery, wrażliwy. Myślę, że Polska będzie dumna z gry reprezentacji Polski pod jego wodzą.

- Jak twój język polski? Niedawno powiedziałeś, że zacząłeś się uczyć.

- Miałem na razie tylko cztery lekcje. Czasem trudno zgrać je z grafikiem, z obowiązkami w klubie. Myślę, że i tak wiele nauczyłem się na samych treningach i w szatni. Pewnie któregoś dnia będę mówił lepiej.

- Za czym tęsknisz najbardziej podczas pandemii?

- Odpowiedź jest prosta. Moi rodzice i mój brat. Wiadomo, że tęsknię za portugalską kuchnią, skoro zahaczyliśmy o ten temat. Czasem próbuję coś zrobić w domu, ale to nie to samo.

- Pewnie żaden Portugalczyk nie powie, że Lewandowski jest lepszy od Ronaldo?

- (śmiech) Możliwe, ale musimy spojrzeć na fakty. Lewandowski to maszyna do strzelania goli. Pracuje na pełnych obrotach non stop. W poprzednim sezonie, w poprzednim roku był najlepszy na świecie. Trudno z tym dyskutować. Ronaldo to jakość, człowiek na szczycie prawie 20 lat. Jest z innej planety, ale Lewandowski czasem się na niej znajduje.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze