Andrzej Iwan: Małeckiemu należy się kop w tyłek!

2012-02-21 3:00

Wiele razy broniłem Patryka Małeckiego (24 l.), ale teraz "przegiął pałę". To początek jego końca w Wiśle. Tyle mówił o przywiązaniu do klubowych barw, a okazuje się, że to była tylko hipokryzja - mówi nam Andrzej Iwan (53 l.), były gracz Wisły, zniesmaczony ostatnim wybrykiem "Małego".

Małecki, który został zdjęty z boiska w trakcie meczu ze Standardem Liege, nie podał ręki trenerowi, a schodząc do szatni, kopnął w barierkę. Następnie oświadczył, że nie chce już grać w Wiśle, nie przyszedł na spotkanie z trenerem i nie pojechał na mecz z Zagłębiem Lubin. Zdaniem wielu za coś takiego należy mu się kop w tyłek z Wisły.

- Zgadzam się - mówi Iwan. - To, co zrobił, jest niewybaczalne. Zlekceważył nie byle jakiego trenera, Kaziu Moskal to legenda Wisły. Wypiął się też na zespół... To już zaszło za daleko, aby dalej mógł występować w tym klubie.

Iwan sugeruje, że Małecki czuł się w Wiśle bezkarny, bo wiedział, że stoją za nim fani "Białej Gwiazdy". - Wykorzystywał ich jako swój parasol ochronny - tłumaczy były reprezentant Polski. - Kibice wzbudzają respekt i u działaczy, i u innych piłkarzy. "Mały" dobrze o tym wiedział, ale ten parasol mu się już kończy. Bo nawet kibice nie pochwalają już jego zachowania.

Iwan nie wierzy jednak w to, iż Małecki zastrajkował, bo ma dobrą ofertę z innego klubu i chce wymusić zgodę na transfer. - Ostatnio grał kiepsko, więc dobry klub się po niego nie zgłosi. Może być odwrotnie: teraz będzie mu trzeba szukać pracodawcy na siłę. Żaden inny polski klub go nie weźmie, tu jest spalony. Pozostaje mu transfer do kraju poza Unię Europejską, gdzie okienko transferowe jest jeszcze otwarte.

Najnowsze