„Super Express”: - Liczył pan na to, że od początku Lech będzie tak dobrze wyglądał?
Andrzej Juskowiak: - Po remisie z Radomiakiem wiele osób nie było nastawionych optymistycznie. Jednak w tym meczu widziałem wiele pozytywów. Wiele składnych akcji było rozgrywanych na dużej szybkości. Radomiak nie tylko dobrze i skutecznie przeszkadzał, ale także groźnie atakował. W moim przekonaniu nie było łatwe spotkanie, które jednak Lech powinien wygrać. Brakowało goli. Ale sama gra napawała mnie optymizmem na przyszłość. To była kwestia czasu, kiedy Lech odpali.
- Co się zmieniło?
- Widać różne fazy gry. To nie tak, że Lech chce tylko narzucić swoje warunki, swój styl, ale reaguje na to co się dzieje na boisku. W zależności od sytuacji potrafi się wycofać, dać pograć rywalowi, wyczekać go. Lech nie jest monotonny. Szybko przechodzi z obrony do ataku i odwrotnie. Wszyscy pracują nad odbiorem piłki. Taki Mikael Ishak jest pierwszym obrońcą. Nie ma zawodnika, który stoi i się przygląda co zrobi kolega. Stąd się bierze to, że Lech traci mało bramek, bo przeciwnik ma mało miejsca i czasu, aby zbudować akcję i dostać się na pole karne. To wszystko funkcjonuje bardzo dobrze. Każdy wypełnia swoje zadania, ale dodaje jeszcze coś ekstra od siebie. Okazuje się, że można grać spektakularnie jak z Wisłą Kraków. Dawno nie widziałem takiego meczu w polskiej lidze. Bo to nie było tak, że rywal się położył, poddał, lecz walczył. Starał się coś zrobić, ale nie mógł, bo Lech mu na to nie pozwalał. Wyglądało to imponująco.
Jan Urban stanowczo ocenił grę Łukasza Podolskiego. Te słowa mogą zadziwić kibiców
- Skuteczny jest Mikael Ishak, który strzelił sześć goli i jest najlepszym strzelcem ligi. Czy ten sezon będzie należał do niego?
- Zaskoczył przy rzucie karnym, gdy strzelił jak Anton Panenka. To było coś. Zrobiłem WOW. Dla mnie to była taka wisienka na torcie. trzeba być w super formie, żeby zdecydować się na takie uderzenie. To także potwierdzenie dyspozycji całego zespołu. Jeśli nie będzie miał kontuzji to o koronę powalczy. To nie jest tak, że tylko on będzie zdobywał bramki. Bo skrzydłowi mają nie tylko dostarczać piłki środkowemu napastnikowi, ale sami strzelać gole. Widać u nich dużą chęć, aby to robić.
- Co panu imponuje w Ishaku?
- Proszę zobaczyć, jak on pracuje dla zespołu. To wartość dodatnia. To pierwszy obrońca. Jak się zachowuje, gdy nie jest przy piłce, jak walczy z obrońcami, których naciska. Utrzymuje się przy piłce. To ważne dla płynności gry. Pamiętam, jak przyszedł do Lecha i w pierwszych meczach środkowi obrońcy byli zdziwieni, że on tak agresywnie próbuje im odebrać piłkę. Tego nie robił Gytkjaer. Ishak nie odpuszcza w takich sytuacjach. Jest ważnym graczem w tej układance. Z nim w ataku łatwiej się gra drużynie. On już swoją prezencją straszy przeciwnika. Wygląda groźnie. To powoduje, że nie mają swobody. Gra twardo, zdecydowanie, bez odpuszczania. Taki ma charakter. U niego nie ma półśrodków, nie gra na pół gwizdka. Jak ktoś popatrzy na jego styl to powie, że to piłkarski zbój (śmiech). Ale prywatnie to spokojny, kulturalny facet.
- Odkryciem jest Joao Amaral. Jak udało się „odzyskać” Portugalczyka?
- Nie było gwarancji, że po powrocie do Polski przebudzi się. Przecież w Portugalii jakoś nie zaistniał. To zasługa trenera Macieja Skorży, który patrząc na jego grę widział w nim to coś, że jest szansa, aby ten chłopak zaczął grać na miarę możliwości. Zbudował go. Nie pomylił się, a Amaral spłaca występami to zaufanie. Podczas przygotowań było widać, jak bardzo jest zmotywowany. Docenił to co dostał w Lechu. Potraktował to poważnie, bardzo ambitnie do tego podszedł.
- Siłą Lecha jest szeroka kadra, która była problem w ubiegłym sezonie?
- Jest rywalizacja w drużynie, która napędza. Wymaga to od graczy z pierwszego składu, aby nie zasypiać. Nie ma czasu, aby zwolnić i odpuścić. Najlepszym przykładem jest lewa obrona. Barry Douglas strzelił efektowną bramkę z rzutu wolnego. Wydawałoby się, że ktoś może mu zagrozić. Tymczasem zadebiutował Pedro Rebocho i pokazał się z dobrej strony, strzelił gola i miał asystę. To wymaga od Szkota wejścia na wysoki poziom. To jest motywujące. Nic lepszego dla trenera nie może się zdarzyć jak zdrowa rywalizacja w zespole. Szkoleniowiec ma pozytywny ból głowy. Lepiej mieć taki niż się zastanawiać jak zestawić drużynę, gdy w formie jest czterech graczy.
Zaskakujące słowa trenera Legii. Czesław Michniewicz mówi o... grzechu!
- Z którym piłkarzy pozyskanym w letnie oknie wiąże pan duże nadzieje?
- Ogromne możliwości ma Adriel Ba Loua. Jest bardzo szybkim piłkarzem i ma dużą łatwość wygrywania pojedynków 1 na 1. Dla niego to nie jest problem. Jest dobrze wyszkolony technicznie, ma szybką nogę i odejście. Na starcie ucieka rywalowi. On to potrafi zrobić. To rzadka cecha w polskiej lidze. Ponadto ma ciąg na bramkę, chce strzelać gole. Ma wszystkie atuty, aby zostać gwiazdą ligi. Nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Przyszedł i od razu sobie radzi. To pokazuje, że ma umiejętności i charakter. Tacy piłkarze kosztują. Czasami warto poczekać na takiego zawodnika nawet, gdy nie można go pozyskać od razu. Ale to piłkarz, który robi różnicę.
- W piątek Lech zagra z Jagiellonią, która zawodzi. Szykuje się mocne lanie w Białymstoku?
- Kryzys nie trwa wiecznie, przychodzi moment odbicia, gdy nagle wszystko wszystko wychodzi, bo zespół daje więcej z siebie i chce się przełamać. Wydaje mi się, że Jagiellonia może zagrać najlepszy mecz, ale może to być za mało na zmotywowanego Lecha. W każdym fragmencie meczu inny zawodnik jest w stanie zrobić różnicę. Rywalizacja w poznańskiej drużynie nie usypia, lecz wszyscy są pobudzeni i chcą walczyć o miejsce w pierwszym składzie. Trudno mi sobie wyobrazić, że nagle ta forma ucieknie.
Bereszyński kontra Zieliński w Serie A. Włoski trener szczerze o liderach reprezentacji Polski
- Jakub Kamiński zadebiutował w reprezentacji Polski. Pobije transferowy rekord ligi?
- Ma 19 lat, a gra dojrzale jak doświadczony piłkarz. To jego atut, że potrafi tak kalkulować. Ma duże umiejętności i szybkość. Musi poprawić wykończenie akcji, bo znajduje się w dobrych sytuacjach i brakuje mu spokoju. Brakuje najlepszego wyboru i przekonania, że strzeli gola. Czasami aż za bardzo precyzyjnie układa stopę, bo chce, aby wyszło idealnie. To daje czas bramkarzowi na dobrą interwencję. Oferty, które przychodziły za niego latem, potwierdzają, że to piłkarz z dużymi perspektywami. Jest doceniany nie tylko w Polsce. Jak będzie miał dobre statystyki na koniec sezonu to może stanie się bohaterem rekordowego transferu.