Sebastian Szymański, Legia Warszawa

i

Autor: Łukasz Grochala / CYFRASPORT Sebastian Szymański cieszy się po zdobytej bramce w meczu Legia Warszawa-Korona Kielce 3:1.

Arkadiusz Malarz: Sebastian Szymański dojrzał, by być liderem Legii Warszawa

2018-05-15 7:00

Arkadiusz Malarz (38 l.) i skrzydłowy Sebastian Szymański (19 l.) w końcówce sezonu osiągnęli życiową formę i prowadzą Legię po trzeci z rzędu tytuł mistrza Polski. Doświadczony bramkarz nie może się nachwalić młodziutkiego kolegi i opowiada o zbliżającej się konfrontacji z Lechem, której stawką będzie tytuł najlepszej drużyny w kraju, korespondencyjnym wyścigu z Jagiellonią i pewnym zwycięstwie nad groźnym Górnikiem Zabrze.

"Super Express": - Zgodzisz się z opiniami, że Sebastian Szymański  w ekspresowym tempie stał się jednym z liderów Legii?
Arkadiusz Malarz:
- Przede wszystkim „Szymi” zmężniał. I jako człowiek i jako piłkarz. Zrobił się dorosłym zawodnikiem. O jego możliwościach świadczy fakt, że w tak młodym wieku jest bardzo znaczącą postacią naszej drużyny. I co najważniejsze - Sebastian potrafi ten ciężar unieść.

- W meczu z Górnikiem za wiele się nie napracowałeś.
- Rzeczywiście, po raz pierwszy od dawna, nie miałem za wiele do roboty. Ale takie mecze wcale nie są łatwe. Trzeba zachować koncentrację przez 90 minut, bo jedna akcja, jeden strzał mogą zmienić wszystko. Najważniejsze, że plan został wykonany, wygraliśmy i możemy skupić się na ostatnim starciu sezonu – za tydzień z Lechem.

- Górnik przy 0:0 miał świetną sytuację, kiedy Igor Angulo trafił w słupek. Zadrżało ci wtedy serce?
- Podanie do Angulo zaskoczyło nas wszystkich. Nie chciałem wychodzić z bramki, bo zazwyczaj większe szanse na skuteczną interwencję są wtedy, gdy bramkarz zostaje na linii. Byłem pewien, że Hiszpan  będzie próbował mnie minąć. Cieszę się, że przewidziałem jego zamiary i trafił w słupek. Mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Nawet wtedy, gdy Łukasz Broź po czerwonej kartce musiał zejść z boiska, to nie miałem lęku, że coś złego może nam się przydarzyć. Górnik przez pierwszy kwadrans próbował szarpać i stwarzać sobie okazje, ale mieliśmy trochę szczęścia i szybko opanowaliśmy sytuację.

- W trakcie gry znaliście wynik Jagiellonii?
- Nie. Kiedy w 89. minucie wznawiałem grę, to odwróciłem się do kibica stojącego za bramką i zapytałem o „Jagę”. Powiedział, mi, że prowadzi w Lubinie 2:1.

- W Poznaniu rozegracie 51 mecz w tym sezonie. I w żadnym tak naprawdę nie mieliście spokoju. każdemu rywalowi trzeba było wyrywać punkty.
- Czy to Poznań, czy inny stadion, każdy mecz był dla nas ciężki, bo ten sezon jest dziwny. Tyle razy upadaliśmy i się podnosiliśmy, że nic mnie już nie zaskoczy. Widocznie tak ma być. Jedziemy do Poznania się bić. Tyle i aż tyle.

- Bitwa w Poznaniu rozegra się bardziej na boisku, czy w głowach piłkarzy?
- Nie ma co kalkulować, myśleć, zastanawiać się. Trzeba jechać i zrobić swoje. Po tych wszystkich perturbacjach zaszliśmy już tak daleko, że nie możemy patrzeć na innych. Jest takie mądre przysłowie: umiesz liczyć, licz na siebie. Tak musimy podejść do meczu z Lechem.

- Lech, który stracił szanse na mistrzostwo Polski, będzie chciał sprawić, by i Legia nie cieszyła się z tytułu.
- Dla nich to właśnie jest mecz o mistrzostwo! Mogą mieć przegrany sezon, ale wyjdą naładowani i będą gryźć trawę. Będziemy na to przygotowani.

- Patrząc na waszą grę w ostatnich  spotkaniach, jesteś spokojny o Legię, czy też czujesz niepokój przed pojedynkiem z Kolejorzem?
- Nie boję się o chłopaków. Teraz mamy tydzień na to, żeby zregenerować siły, bo finisz ligi dużo nas kosztuje. Jestem dumny z drużyny, że przed ostatnim meczem sezonu zajmujemy pierwsze miejsce i mamy wszystko w  swoich rękach.

WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze