Bedi Buval oskarża Lechię Gdańsk. Sfałszowali mój podpis - ZOBACZ DOKUMENTY

2011-07-05 4:00

Uważam, że działacze Lechii Gdańsk kłamią, mam też podejrzenia, że sfałszowano mój podpis na aneksie do umowy. Mój menedżer oddał już sprawę do FIFA, poinformowaliśmy też PZPN - mówi nam zdenerwowany Bedi Buval (25 l.), francuski napastnik, który ma odejść z Lechii. W prasie pojawiły się informacje, że klub za porozumieniem stron rozwiązał umowę z Bedi Buvalem. Francuski pomocnik ma na ten temat zupełnie inne zdanie. - Jakie porozumienie?! Od miesiąca trwa moja wojna z Lechią. Klub bezprawnie rozwiązał mój kontrakt. Na jakiej podstawie? Na podstawie sfałszowanego podpisu! - Buval wytacza bardzo ciężkie działa.

31 sierpnia 2010 roku Francuz podpisał dwuletni kontrakt z Lechią. - I nie było w nim punktu pozwalającego klubowi rozwiązać go już po roku - twierdzi Buval i na dowód przesyła nam kopię kontraktu. Rzeczywiście, nie ma w nim punktu pozwalającego Lechii na takie rozwiązanie.

- Lechia rozwiązała mój kontrakt na podstawie aneksu, który dopiero niedawno po raz pierwszy ujrzałem na oczy - zarzeka się Buval. - Aneks miał powstać 15 kwietnia i jest w nim deklaracja, że zgadzam się na rozwiązanie mojego kontraktu. Przecież to niedorzeczne! Dlaczego miałbym się godzić na przedwczesne zakończenie umowy, skoro byłem z niej bardzo zadowolony?

Przeczytaj koniecznie: Leo Beenhakker poprowadzi Chińczyków?

Na aneksie, który przysłał nam piłkarz, widnieje jednak jego podpis.

- Ale ja nigdy nic takiego nie podpisywałem! 15 kwietnia, czyli w dniu, w którym rzekomo miałem złożyć podpis na papierach, byłem na meczu Lechii w Zabrzu z Górnikiem! Na kopii, którą dostałem, widnieje tylko mój podpis, nie ma podpisu nikogo z Lechii - mówi Buval.

- W tym aneksie jest pełno niedorzeczności - dodaje Alexander Roeder, menedżer piłkarza. - Napisano, że obie strony nie mają względem siebie zobowiązań finansowych poza pensją Bediego za kwiecień, maj i czerwiec 2010 roku. A wtedy jego nawet nie było w klubie, bo kontrakt podpisał w sierpniu!

W piśmie do FIFA (kopia trafiła do PZPN) menedżer piłkarza oskarża polski klub o oszustwo i prosi o interwencję. Co na to Lechia? - Ten pan menedżer wyskoczył jak filip z konopi. Wcześniej w ogóle go nie było przy negocjacjach, a teraz nagle się objawił - denerwuje się Błażej Jenek, dyrektor generalny Lechii. - A co do Buvala... Jeśli ktoś nie pamięta, co podpisuje, to gratuluję. Nie boimy się tego sporu, niech go rozstrzygną odpowiednie instytucje. Ale jeśli oficjalnie zostaniemy oskarżeni o fałszerstwo, to nasza kancelaria podejmie odpowiednie kroki - ostrzega Jenek.

Buval domaga się uznania ważności obowiązującego jego zdaniem jeszcze przez rok kontraktu, a co za tym idzie wypłacenia należnych mu za ten sezon pieniędzy. Chce też odszkodowania za szkody moralne.

Najnowsze