Nie brakowało ostatnio takich, którzy już pogrzebali szansę krakowian na obronę tytułu. Ale król strzelców poprzedniego sezonu przypomniał, że napastnikiem jest znakomitym i przy okazji rozstrzygnął losy meczu na szczycie.
Jedna rodzina
Brożek już w 27. minucie wyprowadził Wisłę na prowadzenie sprytnym uderzeniem tuż obok słupka bramki Sebastiana Przyrowskiego. Z prowadzenia wiślacy cieszyli się raptem 18 minut. Do wyrównania precyzyjnym strzałem doprowadził Adrian Mierzejewski. Ale to wszystko, na co stać było Polonię w tym meczu. "Biała Gwiazda" dominowała na boisku, swój wspaniały występ Paweł Brożek przypieczętował efektownym trafieniem po dwójkowej akcji w polu karnym z Piotrem Ćwielongiem.
- Gdy zdobyłem wreszcie gola, to odetchnąłem z wielką ulgą. Strasznie się ucieszyłem, że nareszcie przełamałem niemoc strzelecką - zdradza Brożek. - Wiedzieliśmy, że jeśli przegramy z Polonią, to będzie już po tytule. Udowodniliśmy też, że w drużynie nie ma żadnego konfliktu. Razem z trenerem Maciejem Skorżą jesteśmy jedną wielką rodziną i - co najważniejsze - dalej liczymy się w walce o mistrzostwo! - podkreśla napastnik Wisły.
Paweł został katem
Pod ogromnym wrażeniem gry Brożka jest także szkoleniowiec Wisły, Maciej Skorża (37 l.).
- Trudno wyobrazić sobie Wisłę bez Pawła - przyznaje Skorża. - Byliśmy pod ścianą, ale udało nam się udźwignąć presję. Pokazaliśmy, że w trudnych chwilach tworzymy jedność i nawet spadek formy nie przeszkadza nam w wygrywaniu - zaznacza. Klasę bohatera Wisły docenia także trener Polonii, Jacek Zieliński (48 l.). - Paweł Brożek okazał się naszym katem - rozkłada bezradnie ręce Zieliński. - Moi piłkarze doskonale zdawali sobie sprawę, jak niebezpieczny jest to zawodnik, a mimo to nie upilnowali go. Przegraliśmy bitwę o mistrzostwo Polski, ale to jeszcze nie koniec wojny!