Po 25. kolejkach Lech zajmuje w ekstraklasie trzecie miejsce. W tym roku Kolejorz przegrał na Bułgarskiej z Rakowem, a wyjazdy do Krakowa kończyły się remisami z Cracovią i Wisłą oraz porażką w Gdańsku z Lechią. - Od samego początku Lech jest dla mnie zdecydowanym faworytem w wyścigu o tytuł - mówi Kamil Kosowski. - Nic się tu nie zmieniło po ostatnich wynikach. Od wielu miesięcy powtarzam, że Lech walkę o mistrzostwo może przegrać wyłącznie sam ze sobą. Tak właśnie dzieje się w tym roku. Wydaje mi się, że Lech ma najlepszą, najszerszą kadrę, która ma najwięcej jakości. Trener Maciej Skorża po remisie 1:1 z Wisłą Kraków mówił, że grali z dobrym i wymagającym przeciwnikiem. Zdziwiły mnie te słowa, bo w końcu rywalizował zespół, który ma mistrzowskie aspiracje z drużyną, która rękoma i nogami broni się przed spadkiem. Taka wypowiedź szkoleniowca absolutnie do mnie nie trafia i nie przemawia. Oczywiście trener Skorża może mieć sentyment do Wisły, bo przeżywał tam piękne chwile, podobnie jak ja. Nie jestem jednak takim urodzonym dyplomatą i prawdopodobnie nie odnalazłbym się na takim stanowisku, bo miałbym po takim meczu bardzo dużo pretensji do swoich piłkarzy. Tak naprawdę Lech powinien w pierwszym kwadransie strzelić dwa gole, a później pytać, kiedy dokładać następne. Ale niestety - dla poznańskiej ekipy - tak się nie stało. Okazuje się, że przez bieganie i dużą intensywność, bo tak zagrała Wisła, można było przykryć jakość Lecha. Ale mój typ na koniec sezonu wygląda następująco. Pierwszy Lech, potem Raków i podium uzupełni Pogoń - prognozuje były pomocnik reprezentacji Polski.
Kamil Kosowski czeka na debiut tego piłkarza w kadrze. „Pokazuje, że wrócił na właściwe tory”