Filip Burkhardt niespełna tydzień temu poprosił za pośrednictwem Twittera o modlitwę za córeczkę. To było spore zaskoczenie. Latika jeszcze dzień wcześniej bawiła się jak każdego innego dnia. We wtorek bolała ją już głowa. Żona piłkarza zareagowała bardzo szybko, a diagnoza ścięła z nóg całą rodzinę. Guz mózgu. - Pojechaliśmy do szpitala w Gdyni. Żona nalegała, żeby zrobić tomografię. Wymusiła te badania na lekarzach i przeczucie jej nie zawiodło. Specjaliści wykryli nowotwór w wielkości 4,5 na 4,5 centymetra w czwartej komorze mózgu. Wypełnił ją całą, rozrastał się z dnia na dzień, zaczął atakować pień mózgu - powiedział Burkhardt portalowi sportowefakty.wp.pl.
Do operacji miało dojść 12 października w Szczecinie. Doszło jednak do awarii sprzętu i Latika została przetransportowana do Katowic. Na stół operacyjny trafiła dopiero pięć dni później. - Na razie córka czuje się dobrze. Jest silna i dobrze znosi czas pooperacyjny. Odzyskała apetyt, podniosłą się z łóżka, jest z nią normalny kontakt, mówi. Miała rozcięte pół głowy. Gdy zobaczyłem jej ranę na głowie, to aż mnie zmroziło. Na szczęście nie krwawi, jest ładnie zaszyta - stwierdził Filip Burkhardt.
- Chwała Magdzie, że zareagowała błyskawicznie. To też przestroga dla innych rodziców, że takich sytuacji nie można bagatelizować. Za kilka tygodni nasza córka mogła się już nie obudzić. A żyje. Jesteśmy wdzięczni za wiadomości, pomoc i chęć pomocy od setek osób. Byliśmy z żoną na wykończeniu, kompletnie załamani, zapłakani. Ludzie wysyłali nam zdjęcia, jak modlą się za Latikę. Dziękujemy. Pierwszą połowę wygraliśmy - zakończył rozmowę.