Czesław Michniewicz

i

Autor: Jakub Piasecki/CYFRASPORT Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz i jego POGOŃ za sukcesem [WYWIAD]

2015-07-17 15:06

Czesław Michniewicz porównuje przebudowę Pogoni do... remontu mieszkania. Kilka "elementów" zostało wymienionych, do zespołu została wpuszczona świeża krew, która ma ożywić "organizm" i pozwolić powalczyć o coś więcej niż ósme miejsce, jakie "Portowcy" zajęli w ubiegłym sezonie.

"Super Express": - Po sezonie mocno przewietrzył pan szatnię Pogoni rezygnując z trzech wiodących piłkarzy: bramkarza Radosława Janukiewicza oraz pomocników Michała Janoty i Maksymiliana Rogalskiego. To rewolucja czy ewolucja?

Czesław Michniewicz (45 l., trener Pogoni Szczecin): - Pamiętacie, co zrobił Josep Guardiola, gdy przyszedł do Barcelony? Zrezygnował z trzech utytułowanych piłkarzy. Pożegnał Zambrottę - mistrza świata, Deco - najlepszego pomocnika Ligi Mistrzów i Ronaldinho, który zdobywał Złotą Piłkę. Trzeba podejmować takie decyzje, aby budować po swojemu. Jak kupujesz mieszkanie to też chcesz coś zmieniać. Nie chcesz mieszkać w cudzym. Szukaliśmy bramkarza o innych parametrach niż Radek. On dużo pomógł Pogoni, a klub jemu. Gdy przychodził to nie był czołowym bramkarzem, ale dzięki występom w tej drużynie takim się stał.

- Piłkarze czymś panu podpadli?

- Mówią, że był między nami konflikt. Nic takiego nie miało miejsca. Ja nie mam do nich zastrzeżeń. Pomogli mi i drużynie. To nie tylko moja decyzja, ale i władz klubu, którzy znają tych piłkarzy dłużej ode mnie. To nie było na zasadzie impulsu, że powiedziałem: tego nie chcę, ten mi nie pasuje. Wspólnie uznaliśmy, że mieli już swój czas w Pogoni.  Potrzebujemy nowych wyzwań, nowej atmosfery w szatni, świeżej krwi. Potrzebujemy innych zawodników, żeby doszło inne spojrzenie. Przed rokiem trener reprezentacji Polski siatkarzy Stephane Antiga nie wziął na turniej Bartka Kurka. Najpierw była wielka awantura i pytania dlaczego? A potem okazało się, że Polska została mistrzem świata. Trener musi podejmować trudne decyzje. Raz się trafi, innym nie. Jednak każda decyzja jest czymś podyktowana. Choć może dla ludzi z zewnątrz wydaje się niezrozumiała.

- Czy wpływ na pożegnanie z kilkoma graczami miała sytuacja z grupy mistrzowskiej, gdzie przegraliście sześć meczów?

- Gdy przychodziłem do Pogoni to patrzyliśmy do "tyłu". Chcieliśmy się utrzymać. To był nasz cel. W grupie mistrzowskiej nie wyszedł nam start z Legią, z którą przegraliśmy mimo prowadzenia. Potem był porażka z Górnikiem. Trzeba było się zastanowić co dalej: czy mamy szanse na coś wiecej? To nie tak, że nie chcieliśmy wygrywać. Zaczęliśmy przyglądać się młodzieży. Zmienialiśmy skład szukając innych rozwiązań właśnie pod kątem nowego sezonu. Może grając mocniejszym składem pokusilibyśmy się o zdobycie kilku punktów więcej. Jednak nie zmienia to faktu, że zespół potrzebował zmian.

- Nowymi postaciami w Pogoni jest para środkowych obrońców: Jakub Czerwiński - Jarosław Fojut. Czy to będzie najlepszy duet stoperów w Ekstraklasie?

- Ostrożnie do tego podchodzę. Owszem posturą są groźni, mogą straszyć rywali. Jarek jest solidnym zawodnikiem. Przemawia za nim doświadczenie i ma fantastyczną osobowość. Gdzie się pojawia to od razu jest miła atmosfera. Emanuje serdecznością. Ale już na boisku tego nie widać. Fojut gra twardo, zdecydowanie, jest liderem.

- O Czerwińskim mówią, że to materiał na dużej klasy piłkarza. Zgadza się pan z tym?

- Kuba ma szczęście, że trafił do Pogoni, gdzie będzie mógł uczyć się od Jarka. W Niecieczy przez cztery lata grał... "pod sznurek", czyli cały czas. Jednak Ekstraklasa to wyższy poziom. Mamy trudny początek sezonu, bo zmierzymy się na starcie z Lechem, Śląskiem i Lechią. Może Kuba nie ustrzeże się błędów w starciach z tymi rywalami, ale liczę na niego. Przypomina mi Pazdana. Mają podobne warunki i styl gry.

- Jakie zalety dostrzega pan u Czerwińskiego?

- Widzę u niego dojrzałość w grze. Jednak Ekstraklasa to dla niego wyzwanie. Nowy klub, nowe miasto, nowa drużyna, nowy trener, nowe ustawienie. Wszystko nowe. Dlatego trzeba ostrożnie z tym wskazywaniem go na gwiazdę. Porozmawiamy za rok. To góral. Taki zadzior na boisku i to mi się w nim podoba. Nieustępliwy. Podobnie, jak Fojut gra twardo, ale fair. Nie widziałem złośliwego faulu z jego strony.

- Największą stratą dla Pogoni wydaje się odejście snajpera Marcina Robaka do Lecha. Czy Łukasz Zwoliński wypełni lukę po byłym królu strzelców?

- To najtrudniejsze zadanie przed nami, bo w końcu Marcin to jeden z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie. Nie ma teraz w lidze napastnika tej klasy, który gwarantuje to, że w rozgrywkach strzeli powyżej 10 goli. Zwoliński wciąż uczy się Ekstraklasy. Rozegrał w niej dopiero pierwszy sezon. To będzie dla niego trudniejszy rok. Bo będzie musiał radzić sobie bez wsparcia Robaka, na którym koncetrowała się uwaga obrońców. Choć akurat, gdy grali razem to za dużo bramek nie strzelił. Na Łukaszu będzie ciążyła duża odpowiedzialność, ale wierzę, że sobie poradzi.

- Kto w tym oknie transferowym wzmocni Pogoń?

- Chcemy przeprowadzać takie transfery, aby do zawodników, których teraz sprowadziliśmy dokupywać kolejnych piłkarzy. Nie szalejemy na rynku na zasadzie: szybko i jak najwięcej. Jeśli nie stać nas na gracza, który jest na naszej liście, to szukamy podobnego do niego. Pogoń jest budowana mądrze. Prezes jest człowiekiem spokojnym. Prowadzi dużą firmę i rozumie, że wszystko musi odbywać się krok po kroku. Dlatego wszystkie transfery omawiamy wspólnie. Oceniamy przydatność każdego gracza. To nie jest tak, że ja wskazuję palcem i mówię: tego i tego chcę, a wy nie macie nic do gadania. Chcemy wspólnie budować ten klub. Podoba mi się etyka pracy w Pogoni. Nikt nie patrzy na zegarek. Mam tu na myśli zarówno sztab szkoleniowy, jak i piłkarzy.

- Na co stać Pogoń po letnich wzmocnieniach?

- Ostatnio zajęliśmy 8. miejsce. To był szczy marzeń tej drużyny. Dlatego teraz są takie ruchy kadrowe, może mało popularne, po to właśnie, aby coś ożywić. I być może uda się osiągnąć coś więcej. Chcemy grać o jak najwyższe miejsce. Lech i Legia będą biły się o mistrza. Silny ekipy mają Śląsk, Jagiellonia i Lechia. To jest ta topowa piątka Ekstraklasy. Jednak poza nimi wszyscy są w naszym zasięgu.

- Obecny skład gwarantuje poprawę miejsca?

- To się dopiero okaże. W każdym razie oś zespołu już jest. Przyszedł bramkarz Jakub Słowik. Jest młody, ale nie brakuje mu doświadczenia. Jest Kudła, który może wedrzeć się do Ekstraklasy. Mamy dwóch solidnych stoperów. A jest przecież jeszcze Matras, który też może występować na pozycji środkowego obrońcy. Chcielibyśmy jeszcze sprowadzić defensywnego pomocnika. Rafałowi Murawskiemu za rok kończy się kontrakt. Nie wiem, jakie ma plany na przyszłość, czy będzie chciał dalej grać. Dlatego musimy zabezpieczyć się więc na wypadek, gdyby planował zakończyć karierę.

- Zamierza pan odważniej wprowadzać młodzież do składu?

- Uważam, że młodzież nie może windą wjeżdżać do Ekstraklasy. A tak jest w wielu klubach. Trzeba wchodzić po drabinie. Bo jak spadniesz to jeden czy dwa szczebelki. A jak windą zjedziesz na dół to drugiej szansy długo możesz nie dostać. Tłumaczę to młodym, że muszą pracować nad sobą, bo to, że są w Ekstraklasie to dopiero pierwszy szczebelek w karierze. Nikt im za darmo miejsca nie odda. Bo z jakiej racji? Tylko dlatego, że są młodzi? Nie traktuję młodości jako przywileju. Młodość musi być poparta umiejętnościami. Murawski w piłce zawodowej rozegrał wiele sezonów. I nagle mam go odstawić? Bez żartów. U mnie obowiązuje zasada: szanuj starszych. Zwracam uwagę, aby był szacunek w szatni.

- Po kontuzji do zespołu wraca Patryk Małecki, który znany jest z trudnego charakteru. Okiełznał pan go?

- Z "Małym" mam dobry kontakt.

- Dobry do momentu, gdy temperament Małeckiego znów da o sobie znać. Co wtedy pan zrobi?

- Poradzę sobie z problemem. Nie boję się Patryka, a on też nie musi się mnie bać. Codziennie z nim rozmawiam. "Mały" bardzo interesuje się piłką. Żyje futbolem. Zna wszystkich piłkarzy. Dopytywał o transfery, kogo szukamy, na jaką pozycję. Potem podpowiadał, że może warto sprowadzić tego gracza, a temu warto się przyjrzeć. To serdeczny chłopak. Wiem, jak często opinie o ludziach są krzywdzące. Sam na własnej skórze się o tym przekonałem. Przecież o was też nie tylko dobrze mówią. Powtarzam: nie interesuje mnie co Małecki zrobił wcześniej. To nie moja sprawa. Ważne, żeby zrobił coś dobrego dla mnie i dla zespołu. Z tego będzie rozliczany.

- Kiedyś słynął pan z tego, że w oryginalny sposób motywował piłkarzy. Dalej pan to robi?

- Tak, bo czasy, gdy opowiadało się piłkarzom kawały już dawno minęły. Zawodnik potrzebuje konkretnej informacji. Trzeba go zaangaażować, aby on cały czas myślał o robocie. Nie chcę sytuacji, aby wstawał rano i szedł na trening z myślą: odbębnię go i potem jestem wolny. Dlatego trzeba zachęcić gracza, czymś zainteresować, aby i po zajęciach myślał o futbolu.

- To co pan ostatnio zademonstrował podopiecznym?

- Pokazywałem jak za trenera Marcelo Bielsy grało Bilbao.

- W nowym sezonie Pogoń zagra więc jak Bilbao?

- Nie każe im "małpować" stylu tego zespołu. Tylko pokazuję sposób myślenia, że tak czy inaczej można rozwiązać daną akcję.

Najnowsze